poniedziałek, 28 kwietnia 2008

Jak we śnie

Jakiś czas temu (dokładnie dwa posty niżej) polecałem box z 6 dvd, za jedyne 39.99 w empik.com. Czas na recenzję jednego z filmów z tego boxu. Patrząc na opisywane poniżej 'Jak we śnie' i genialne 'Śniadanie na Plutonie' bez wahania mogę stwierdzić, że opłaca się ten zestaw filmów kupić. Tak więc jeśli ktoś tego jeszcze nie zrobił, to niech korzysta póki jest okazja ;) PS. Będę wdzięczny za jakieś komentarze, bo to dla mnie dodatkowa mobilizacja ;)


reżyseria:
scenariusz:
obsada:
Gael García Bernal Gael García Bernal : Stephane
Charlotte Gainsbourg Charlotte Gainsbourg : Stephanie
Sacha Bourdo Sacha Bourdo : Serge
Emma de Caunes Emma de Caunes : Zoe

moja ocena: 4/6
zwiastun

'Dziś pokażę jak się robi sny. Ludzie myślą, że to proste, ale aż tak łatwe to nie jest.
(...) sen to subtelna mieszanka wielu składników. Najpierw potrzebne jest kilka luźnych myśli. Następnie dodajemy trochę wrażeń z minionego dnia, zmieszanych ze wspomnieniami. To będzie porcja dla dwojga. Miłość, przyjaźnie, związki i takie tam. Plus piosenki, które wpadły w ucho, jakieś obrazy i odrobina intymności.

Dobrze. Chyba gotowe.'

Śnimy wszyscy. Jedni częściej, drudzy rzadziej (chociaż ponoć śnimy cały czas gdy śpimy, tylko nie zawsze pamiętamy). Jedni przyjemniej, drudzy mniej. Podczas snu przenosimy się do innego świata. Świata, który tworzymy sami, w którym spełniają się nasze marzenia, ale też urzeczywistniają nasze koszmary. Jedynego świata, w którym tak naprawdę jesteśmy sobą.

To właśnie możliwość poznania prawdziwego głównego bohatera - Stephana - jest w „Jak we śnie” najbardziej intrygująca. Stephan jest artystą. Tacy już z założenia mają bardziej rozbudowane tzw. życie wewnętrzne. Stąd też jego sny są tak fascynująco pociągające. To co nie udaje mu się w ciągu dnia, spełnia się, gdy udaje się do krainy snu. Z czasem granica między tymi dwoma światami się zaciera. Im dłużej ‘Jak we śnie’ trwa, tym większe mamy wrażenie, że Stephan oddala się od rzeczywistości, zbliżając się jednocześnie do swojej sąsiadki – Stephanie. Bo tak naprawdę film Michel'a Gondry'ego to opowieść o miłości. Nie takiej jaką widzimy w komediach romantycznych, tylko zwykłej, z wątpliwościami i problemami, której spora część rozgrywa się w głowie głównego bohatera.

Swoją drogą sama jego głowa została bardzo ciekawie ukazana. Zresztą podobnie jak cała kartonowo-papierowa senna rzeczywistość. Wszystko tam jest niedbałe i niestaranne, niekiedy zbyt plastyczne. Jak we śnie. Spróbujcie sobie przypomnieć jakieś detale z Waszych ostatnich snów. Ciężko? No właśnie. I również w filmie Gondry'ego te detale są mało istotne.

Jednym z elementów utrudniających rozpoznanie świata 'normalnego' od sennego jest co najmniej dziwne zachowanie osób otaczających Stephana. Od razu nasuwa tu się skojarzenie z Gombrowiczem, u którego równie absurdalne zachowania były na porządku dziennym. U niego absurd był próbą ucieczki od formy. Tu jednak jest on częścią naszego życia, czyli snem. Bo przecież we śnie zarówno nasi przyjaciele i znajomi, jak i my sami robimy rzeczy dziwne, często bez większego sensu.

Cała ta stylizacja senna nie do każdego trafi. Częśc stwierdzi, że wygląda to jak kiczowata amatorska produkcja, inni że jest to zwyczajnie nudne. Ja oglądając ‘Jak we śnie’ miałem wrażenie oglądania reality-show, tylko na trochę wyższym poziomie, bo z możliwością wkroczenia również do psychiki uczestnika. Sytuacja dość niezręczna (w końcu nie moja to psychika), ale jednak wciągająca. Tym bardziej jeśli w Stephan’ie odnajdzie się coś z siebie. Ja znalazłem i myślę, że nie jestem jedyny.

niedziela, 27 kwietnia 2008

Noc Kina znów w Multikinie

Pamiętacie poprzednią Noc Kina? Nie? To na początku krótko przypomnę co to takiego.
Noc Kina, to taka fajna inicjatywa Multikina, gdzie w trakcie jednej nocy możemy obejrzeć tyle filmów ile chcemy (w całości więcej niż trzech się nie da), przemieszczając się dowolnie z sali do sali. Za bilet płacimy oczywiście tylko raz. Czyli coś w stylu maratonu filmowego, tyle że sami wybieramy repertuar.

16 maja, o godzinie 23 we wszystkich polskich Multikinach rozpocznie się trzecia już Noc Kina. Filmy wyświetlane będą w kilku różnych kategoriach, t.j. komedie, horrory, sensacje, kino europejskie, azjatyckie, Ang Lee oraz football. Pełen repertuar poniżej.

Jeszcze kilka spraw bardziej organizacyjnych. Dokładny rozkład znany jeszcze nie jest, ale jak tylko go zdobędę, to tu wrzucę. Nie wiem też, czy można się przemieszczać między kinami w jednym mieście, tak jak to było zimą w Poznaniu. Mam nadzieję że tak, chociaż szczerze mówiąc nic na to nie wskazuje. Trzecia sprawa to cena biletów, która mimo że nadal okazyjna, nie jest już tak niska jak ostatnio. Karnet na całą noc kosztuje 17 zł normalny, 13 zł 'ulgowy', czyli taki dla posiadaczy karty Multikinomaniaka.

A oto repertuary (dla Poznania):

Multikino 51:

komedie

Zgon na pogrzebie
Lejdis

horrory

Jestem legendą
Piła 4

senscaje

Skarb narodów 2
Jumper

europejskie

Butelki zwrotne
Fałszerze

ang lee

Ostrożnie, pożądanie
Tajemnica Brokeback Mountain

specjalne:football

Gol


Multikino Stary Browar (znów chyba lepszy repertuar):

komedie

Miłośc i inne nieszczęścia
Niania w Nowym Jorku

horrory

Sweeney Todd
Obcy kontra predator 2

senscaje

Królowie nocy
Michael Clayton

europejskie

Motyl i skafander
Sztuczki

azjatyckie

Spragnieni miłości
2046

specjalne:football

Hooligans

czwartek, 17 kwietnia 2008

Siedem

Tym razem krótsza recenzja niż zawsze, bo nie ma sensu się więcej rozpisywać. I tak każdy wie, że 'Siedem' to klasyka. A korzystając z okazji polecam Wam zestaw 6 filmów na dvd: 'Wielka uczta konesera', który w internetowym empiku możecie nabyć za jedyne 39.99 zł (!). Normalnie zestaw ten kosztuje 99,99 zł, tak więc okazja jest niepowtarzalna. A w zestawie m. in. 'Śniadanie na Plutonie', 'Jak we śnie' i 'Zakochany Paryż'.




reżyseria
:
scenariusz:
obsada:
Kevin Spacey Kevin Spacey : John Doe
Morgan Freeman Morgan Freeman : Detektyw William Somerset
Daniel Zacapa Daniel Zacapa : Detective Taylor
Brad Pitt Brad Pitt : David Mills

moja ocena: 5,5/6
zwiastun



Nie łatwo recenzuje się takie filmy. Podobnie jak jakiś czas temu przy 'Requiem dla snu', tak i teraz muszę napisać słów parę o dziele, które doczekało się już niejednej wnikliwej analizy (przykład). Mało tego, uchodzi za najlepszy thriller wszech czasów. I muszę niestety przyznać, że całkiem słusznie. Niestety, bo gdyby tak nie było mógłbym pisać więcej, obalać różne teorie itp. Ale że 'Siedem' trzyma w napięciu od pierwszej do ostatniej minuty, to napisać coś nowego było by niezmiernie trudno.

Stary, policyjny detektyw - William Somerset (Morgan Freeman) - ma tylko 7 dni do przejścia na emeryturę. Jego miejsce zajmie nowy w mieście policjant David Mills (Brad Pitt). Jednak akurat w ciągu tego tygodnia pojawia się kilka tajemniczych zbrodni. Ktoś zabija bardzo otyłego mężczyznę, a za lodówką pisze 'Obżarstwo'. W luksusowym biurze ginie prawnik, a jego krwią na podłodze napisano 'Chciwość'. To dwa z siedmiu grzechów głównych. Somerset wie, że rozpoczęła się seria, w której będzie siedem ofiar. W związku z tym policjantom nie pozostaje nic innego, jak uprzedzić działania mordercy, zanim w pełni wypełni swoją krucjatę przeciw grzesznikom. Nie jest to jednak takie proste, gdyż sprawca perfekcyjnie zaciera za sobą ślady.

Jak widać, już sama historia opiera się na dość oryginalnym pomyśle. Ale nie to jest kluczem do sukcesu. Tego raczej upatrywał bym w rewelacyjnie rozpisanych dialogach. To one wytwarzają napięcie. Świetnym przykładem może być jedna z ostatnich scen w samochodzie. Pomimo, że już domyślałem się, co się na końcu stanie, to i tak nie mogłem oderwać wzroku od ekranu.

Tu też pojawia się jedyny zarzut pod adresem produkcji Finchera. Mianowicie za szybko można było wywęszyć jak to się zakończy. Nie przeszkadza to jednak w oglądaniu, przyjemność jest cały czas taka sama.

O reszcie już nie ma sensu pisać. Scenografia i zdjęcia powalają klimatem. Deszczowe miasto w pełni oddaje mroczny charakter 'Siedem'. Jeśli chodzi o aktorów, to ich nazwiska mówią same za siebie. Morgan Freeman i Brat Pitt nie po raz pierwszy udowodnili, że grać umieją nieprzeciętnie.

Pamiętać też trzeba, że nie jest to jednowymiarowa opowieść. Praktycznie każdy wątek jest zbudowany z dbałością o szczegóły, a samo poszukiwanie mordercy to tylko oś, na której reżyser opiera kilka innych problemów. Aklimatyzacja w nowym mieście, odnalezienie się w świecie po przejściu na emeryturę, czy miłość zderzona z nawałem obowiązków w pracy to tylko kilka z wielu aspektów życia codziennego, nad którymi po seansie będzie można się zastanowić.

Na tym swój wywód zakończę, bo i tak co bym nie napisał będzie to albo za mało, albo już dawno napisane. Dlatego też najlepszą recenzją niech będą te trzy słowa: musisz to zobaczyć.

czwartek, 10 kwietnia 2008

Szybcy i martwi

Była ostatnio pierwsza recenzja Almodovara, to teraz będzie pierwsza na tym blogu recenzja westernu ;) Następna będzie już czegoś z zupełnie innych klimatów, bo planuję 'Siedem' obejrzeć. Ale to póki co zachęcam do przeczytania słów paru o 'Szybkich i martwych'.


tytuł oryginalny:
The Quick and the Dead
gatunek:
western
reżyseria:
Sam Raimi
scenariusz:
Simon Moore
zdjęcia:
Dante Spinotti
muzyka:
Alan Silvestri
obsada:
Tobin Bell Tobin Bell Dog Kelly
Leonardo DiCaprio Leonardo DiCaprio Kid
Gene Hackman Gene Hackman Herod
Sharon Stone Sharon Stone Ellen
Russell Crowe Russell Crowe Cort

od lat: 16
czas trwania: 107 minut
cena DVD:
moja ocena: 5/6


Dziki Zachód. Główna ulica miasta. Na przeciwko siebie stoi dwóch rewolwerowców. Za chwilę wybije pełna godzina. Ich brań wypali. Tylko jeden wyjdzie z tego żywy. Tylko jeden przejdzie do następnej rundy.

Tak na prawdę cała fabuła 'Szybkich i martwych' opiera się na tym właśnie motywie, czyli na turnieju zorganizowanym przez włodarza miasta. Są co prawda wątki poboczne, starające motywować działanie poszczególnych bohaterów, ale to tylko słaby i totalnie zbędny dodatek do całości. A we wspomnianych zawodach, ten który ma wolniejszą rękę przegrywa nie tylko szansę na wygranie 123 tys. $, ale też swoje życie.

Już sama obsada turnieju przyciągać powinna potencjalnych 'kibiców'. Znajdziemy tu wielkie gwiazdy, w większości przed kluczowymi w ich życiu rolami. Mamy Leonarda DiCaprio (Kid), który zanim jeszcze utonął na Titanicu zdążył oddać kilka celnych strzałów. Jest też Sharon Stone (Ellene), która zanim wykazała się 'Nagim instynktem' pokazała, że ma też instynkt strzelecki. Jest Russel Crowe (Kaznadzieja Cort), który zanim jako Gladiator stanął do wali na rzymskiej arenie, ustrzelił kilka głów. Wreszcie jest też Gene Hackman, który wciela się w jednoosobową grupę trzymającą władzę w miasteczku, gdzie w zasadzie każdy życzy mu śmierci. To właśnie te nazwiska odegrają w turnieju główne role. I to właśnie one były pierwszym elementem który przykuł moją uwagę. Bo trzeb przyznać, że skład to bardzo ciekawy.

Drugą olbrzymią zaletą jest klimat filmu. Typowy western, właściwie do tego stopnia typowy, że aż przerysowany i momentami zabawny. Zarówno muzyka, jak i zdjęcia, nawet nie próbują być oryginalne. Zanucić tu kilku utworów nie bardzo mam jak (może to lepiej dla Was), ale z ujęć mogę wymienić chociażby zbliżenie na buty, po którym następuje prezentacja całej sylwetki, czy daleki plan na pole walki, jakim jest główna ulica. Jakby nie patrzeć wszystko to już gdzieś było i to nie raz. A jednak sprawdza się genialnie, bo dzięki temu ani przez chwilę nie mamy wrażenia, że film ma byc czymś więcej niż dobrą rozrywką.

Nie był by jednak ten film tym czym jest, gdyby nie wspomniane pojedynki. Nie wiem dlaczego, ale ja mam coś takiego, że na ogół filmy w których jest jakaś rywalizacja mnie przyciągają. Nie inaczej jest tym razem. Prawdę mówiąc właśnie owe starcia rewolwerowców były tym na co patrzyłem najchętniej. I nie ważne, że przewidzenie kto wygra było proste jak budowa cepa. Sam fakt pojedynku i ich klimat w zupełności mi wystarczają.

Jestem w pełni świadomy, że 'Szybkim i martwym' do arcydzieła daleko. Ale przecież one nim nawet być nie próbują. Nikt tutaj nie wmawia nam, że chodzi o coś innego niż dobrą zabawę. A tej podczas oglądania otrzymujemy sporo. I w dodatku jest ona przyprawiona świetnym westernowym klimatem. Dzisiaj na ulicy zobaczyć pojedynek rewolwerowców już się raczej nie da, tak więc jeśli ktoś chciałby poczuć ten niepowtarzalny klimat, to polecam 'Szybkich i martwych'. Zawiedzeni być nie powinniście.
__________

Recenzja dla http://kinomaniaki.com

wtorek, 1 kwietnia 2008

Zwiąż mnie

Było kilka nowości, teraz pora na coś starszego. Na początek moje wrażenia z pierwszego spotkania z kinem Almodovara, czyli recenzja filmu 'Zwiąż mnie'. A wkrótce kolejne pozycje, których do nowości z pewnością zaliczyć nie można ;)

tytuł oryginalny:
¡Átame!
gatunek:
dramat, kryminał, romans
reżyseria:
Pedro Almodóvar
scenariusz:
Yuyi Beringola , Pedro Almodóvar
zdjęcia:
José Luis Alcaine
muzyka:
Ennio Morricone
obsada:
Victoria Abril Victoria Abril Marina Osorio
Antonio Banderas Antonio Banderas Ricky
Loles León Loles León Lola
Julieta Serrano Julieta Serrano Alma
od lat: 16
czas trwania: 111 minut
cena DVD: 32,49 zł
moja ocena: 4,5/6

***

Miłość to nie prosta sprawa. Nie ma tak dobrze, że jeśli kogoś się pokocha, to ona/on uczucie odwzajemni. Zresztą gdy już uczucie się pojawia też nie jest lekko. Z czasem pojawia się pytanie - czy czasem nie jest tak, że jesteśmy z kimś z przywiązania, przyzwyczajenia? Jeśli tak, to może można też kogoś już od początku do siebie przyzwyczaić? Właśnie takie, nie łatwe, pytania zrodziły się w mojej głowie po obejrzeniu 'Zwiąż mnie' Almodovara.

Na początku filmu poznajemy Ricky'ego, w ważnym momencie jego życia. Wychodzi właśnie z zakładu psychiatrycznego. Nie jest on jednak zagubiony nagłą zmianą otoczenia, wręcz przeciwnie - doskonale wie, co chce dalej robić. Pewnego razu, gdy udało mu się nawiać z psychiatryka spotkał dziewczynę, aktorkę głównie filmów porno - Marinę. Spędził z nią upojną noc, obiecał jej że wróci i faktycznie wrócił, tyle że do swojego zakładu. Teraz postanawia spełnić swoją obietnicę, gdyż chłopakiem złym nie jest, a do owej Mariny miłością zapałał. Problem polega na tym, że ona go nie pamięta. Tak więc zdesperowany Ricky widzi tylko jedną drogę by się z nią związać. Trzeba ją porwać i uwięzić, by miała możliwość go lepiej poznać. W końcu na pewno go pokocha.

Fabularnie film nie prezentuje się zbyt wyszukanie. Nie ma tu jakichś zawiłości, nieścisłości, niczego, w czym można by się zaplątać. Jednakże nie jest to najważniejsze. Bo 'Zwiąż mnie' ma drugie dno. Po filmie pytania o możliwość przywiązania do siebie drugiej osoby nasuwają się same. I to ogromny plus filmu. Jest on tym większy, że właśnie owa prostota fabuły sprawia, że bez problemu trafi on do każdego. Pozostaje tylko pytanie, czy z odpowiedzią zaserwowaną przez pana Almodvara się zgodzimy, czy nie. Ale to już indywidualna sprawa każdego z nas.

Żeby nie było, dzieło hiszpańskiego reżysera sprawdza się również całkiem przyzwoicie, jako zwykły film, bez żadnego przesłania. Nie brakuje dialogów wywołujących uśmiech na twarzy, czy też pomysłowych scen (wspomnieć tu można choćby oryginalne zastosowanie nurka w wannie, czy kapitalny moim zdaniem taniec reżysera i Loli (siostry Mariny)).

Kolejnym argumentem dla którego warto zobaczyć ten film jest obsada aktorska, w której znajdziemy m. in. młodego Banderasa. Jednak to nie on najbardziej przykuwa uwagę widza. Victoria Abril w roli Mariny jest jak dla mnie największą gwiazdą tego filmu. Sposób w jaki wykreowała swoją postać idealnie pasuje do całości obrazu i sprawia, że z łatwością i przyjemnością zagłębiamy się w świat Mariny. Banderas staje się tylko (miłym) dodatkiem.

I tylko jednej rzeczy nie do końca zrozumiałem. Jak wspominałem Marina jest aktorką. W filmie widzimy ją gdy kończy zdjęcia do swojego pierwszego filmu fabularnego niepornograficznego. Bez wątpienia zafascynowany jej urodą jest podstarzały reżyser tego obrazu. Tylko że z tego właściwie nic nie wynika. Taki wątek zapychający czas, ale przecież gdyby go nie było, to czasowo i tak by wyszło w normie. Po co więc to wszystko? Nie mam zielonego pojęcia.

Pomijając jednak ten mały szczegół, 'Zwiąż mnie' prezentuje się bardzo dobrze. Nie będę ukrywał, że było to moje pierwsze spotkanie z kinem Almodovara i jeśli wszystkie jego filmy są w podobnym klimacie to faktycznie wyróżnia je coś szczególnego. Niestety nie jestem w stanie opisać co to jest, tak więc jeśli chcecie się dowiedzieć, musicie obejrzeć jakiś jego film. A ja mogę z czystym sumieniem polecić 'Zwiąż mnie'.
__________

Recenzja dla http://kinomaniaki.com

 

Premiera miesiąca:

Premiera miesiąca
Tytuł: 'Wszystko, co kocham'

premiera: 15.01.2010


gatunek: dramat

reżyseria: Jacek Borcuch

scenariusz: Jacek Borcuch

obsada: Olga Frycz, Andrzej Chyra, Mateusz Kościukiewicz, Katarzyna Herman