niedziela, 24 sierpnia 2008

Dziewczyna moich koszmarów




gatunek:

komedia romantyczna
reżyseria:
Bobby Farrelly, Peter Farrelly
scenariusz:
Kevin Barnett, Leslie Dixon, Scot Armstrong, Bobby Farrelly, Peter Farrelly
zdjęcia:
Matthew F. Leonetti
muzyka:
Brendan Ryan, Bill Ryan
obsada:
Ben Stiller Ben Stiller Eddie Cantrow
Michelle Monaghan Michelle Monaghan Miranda
Jerry Stiller Jerry Stiller Doc
Malin Akerman Malin Akerman Lila
Carlos Mencia Carlos Mencia Wujek Tito
od lat: 12
czas trwania: 115 minut
cena DVD: 49,90
moja ocena: 4/6

A już myślałem, że będę mógł się powyżywać, wytknąć błędy, zacząć narzekać razem z chórem krytyków, że komedie z Benem Stillerem są słabe, że żenada, że niesmaczne, nieśmieszne i w ogóle są ble. A na końcu tej recenzji chciałem napisać, że był to film moich koszmarów. Problem polega na tym, że po obejrzeniu 'Dziewczyny moich koszmarów' zrobić tego nie mogę. Zwyczajnie podobał mi się ten film.

Już sama fabuła na pierwszy rzut oka, o dziwo, nie jest schematyczna (przypominam, że to komedia romantyczna). Eddie Cantrow (Ben Stiller) jest singlem. Nie może otrząsnąć się po rozstaniu z narzeczoną, w dodatku wszyscy wokół oczekują, że w końcu znajdzie sobie kobietę na całe życie. I pewnego słonecznego dnia znajduje. Piękność ma na imię Lila (Malin Akerman), a że Eddie ma już czterdziestkę na karku, mimo swoich obaw postanawia wziąć z nią ślub. Po ślubie, czeka ich miesiąc miodowy, który jednak miodowy jest tylko z nazwy. Ale nie ma tego złego - dzięki niemu Eddie poznaje Mirandę, która zdaje się być tą właściwą jedyną. Problem polega jednak na tym, iż nie jest już kawalerem...

Może i można się przyczepić do zakończenia, które jest (prawie) takie jak zawsze. Ale ja nie widzę w tym sensu. Sam pomysł, żeby w komedii romantycznej ukazać małżeństwo jako coś złego, problematycznego jest już wystarczająco interesujący. W tym momencie jednak pragnę uprzedzić - ślub i jego konsekwencje nie zajmują jakiejś lwiej części filmu. To co dzieje się z Lilią nie jest sprawą kluczową, mimo iż sugeruje to tytuł.

Trochę szkoda, bo dziewczyna wydaje się być sympatyczna. W ogóle pod tym względem autorzy scenariusza mogliby się bardziej postarać. Nie wiem, czego od życia chciał Eddie, ale na prawdę Lilia to całkiem fajne dziewczę. Ja na pewno o rozwodzie z nią bym nie myślał. Nie rozumiem też dlaczego do naszego głównego bohatera kobiety ciągną jak ćmy do światła. Już prędzej on jest osobą z koszmarów, niż którakolwiek z niewiast pojawiających się w tej komedii. Ale nie jest źle, zdarzają się przecież jeszcze dziwniejsze rzeczy na tym świecie.

Ważniejsze, że możemy się podczas oglądania tego filmu dobrze bawić. To przede wszystkim za sprawą dobrego humoru. Mówicie co chcecie, ale to właśnie ten element jest moim zdaniem najlepszy w całości. Być może jest to spowodowane tym, że komedie z Benem Stillerem są specyficzne, a większość z nich się mi podoba. I chociaż nie jest tak śmiesznie, jak choćby w 'Starsza pani musi zniknąć', a czasem zdarzają się niesmaczne dowcipy, to jednak poziom dobrego humoru utrzymuje się na całkiem wysokim pułapie.

Pod tym względem było by jeszcze lepiej, gdyby nie to, że 'Dziewczyna moich koszmarów' jest stanowczo za długa. Moim zdaniem komedia powinna trwać maksymalnie półtorej godziny, no chyba że autorzy mają jakiś super pomysł. Tutaj aż tak super pomysłu nie było i stąd mamy fabularne dłużyzny, wspomnieć tu chociażby sam początek, czy też końcówkę.

Trochę zaskakujące było bardzo dobre aktorstwo. Na co stać Bena Stillera chyba wiadomo. Nie zaprezentował w tym filmie nic nowego, ale to i tak wystarcza, by ocenić go pozytywnie. Ten facet wie w jakim gatunku jest jego miejsce. Natomiast bardzo podobały mi się zarówno Michelle Monaghan (w roli Mirady) jak i Malin Akerman (w roli Lili). I nie chodzi mi tu wcale o ich urodę (chociaż tutaj obu paniom nie można niczego zarzucić), a o to jak zaprezentowały swoje postacie. Szczególnie ta druga oddała postać Lili rewelacyjnie, aż można się zastanawiać, czy ona oby na pewno grała.

Wspomnieć muszę też o rewelacyjnym soundtracku. Utwory miłe i przyjemne, takie wakacyjne pasują jak ulał zarówno do komedii jak i do Meksyku, w to którym rozgrywa się akcja filmu.

Lato wprawdzie dobiega już końca, jednak jeśli ktoś poszukuje filmu idealnego na sierpniowy wieczór 'Dziewczyna moich koszmarów' będzie jak znalazł. Wakacyjny klimat, lekki humor, słońce, plaże i piękne kobiety. Myślę, że każdy znajdzie tu coś dla siebie, dlatego też warto poświęcić mu trochę czasu.

piątek, 8 sierpnia 2008

XXY




gatunek:

dramat
reżyseria:
Lucía Puenzo
scenariusz:
Lucía Puenzo
zdjęcia:
Natasha Braier
muzyka:
Andrés Goldstein, Daniel Tarrab
obsada:
Ricardo Darín Ricardo Darín Kraken
Valeria Bertuccelli Valeria Bertuccelli Suli
Germán Palacios Germán Palacios Ramiro
Carolina Pelleritti Carolina Pelleritti Erika
Martín Piroyansky Martín Piroyansky Alvaro
Inés Efron Inés Efron Alex
od lat: 15
czas trwania: 91 minut
cena DVD: aktualnie w kinach
moja ocena: 5/6

Hermafrodytyzm u człowieka to wrodzona wada rozwojowa okresu płodowego o podłożu genetycznym bądź hormonalnym. Obojnactwo prawdziwe wynika z zaburzeń zróżnicowania gonad i cechuje się obecnością u tej samej osoby tkanki jądra i jajnika, jest b. rzadkie; wygląd zewnętrznych narządów płciowych u noworodka utrudnia ustalenie płci. W przypadkach obojnactwa rzekomego męskiego gonadom męskim towarzyszą zewn. narządy płciowe typu kobiecego, zaś w obojnactwie rzekomym żeńskim, mimo obecności jajników, zewn. narządy płciowe mają wygląd męski i występują somatyczne cechy maskulinizacji (męski fenotyp).
Właśnie na tą przypadłość cierpi 15-letnia Alex. Chociaż nie wiem, czy słowo 'cierpi' jest tu odpowiednie. Ona ma po prostu możliwość wyboru - być kobietą, czy być mężczyzną. Możliwość, którą zapewnili jej rodzicie, nie decydując się na operację zaraz po urodzeniu. Teraz przyszła pora by podjąć decyzję. W związku z tym do jej domu przybył przyjaciel rodziny, chirurg plastyczny, który ma dokonać ewentualnego zabiegu. Przybył z żoną i nastoletnim synem, Alvaro. On też, podobnie jak Alex, podejmie niebawem decyzję, która odbije się na jego przyszłym życiu.

Niestety, w naszym społeczeństwie wybory, przed jakimi stoją nastolatkowie nie są wcale proste. Powiedzmy sobie wprost - jesteśmy ograniczeni. 99% naszego społeczeństwa urodziło się będąc albo dziewczynką, albo chłopcem. A co z tym 1%? On jest dla nas sensacją, czymś dziwnym, czymś innym. A czy nie powinien być czasem czymś wyjątkowym? Alex dostała od losu szansę, szansę na to by wybrać sobie płeć. Gdyby społeczeństwo było normalne, nie było by z tym problemu. Jednak ona swoje musi wycierpieć. Bo ma coś czego nie ma nikt inny. Ma wybór.

I dziwi tu mnie niezmiernie zachowanie ludzi. Staram się pojąć, z czego wynika to całe zamieszanie wokół jej osoby (i osób jej podobnych w prawdziwym świecie), czy to ze strachu przed 'czymś innym', czy też po prostu z zazdrości. Niestety, społeczeństwo sportretowane przez Lucię Puenzo zdaje się być zamknięte niczym żółw w skorupie. Pewnych rzeczy nie zrozumieją, a ucierpi na tym tym tylko psychika Alex.

Zresztą nie ona jedna jest inna, bo jak już wspomniałem, również Alvaro staje przed życiowym wyborem - chłopcy, czy dziewczyny. Decyzja, którą podejmie z pewnością nie będzie należała do tych 'normalnych'. Szkoda, że reżyserka nie zdecydowała się trochę rozszerzyć tego wątku. Bo myślę, że konsekwencją tej decyzji, była by sytuacja podobna do tej, w jakiej znajduje się Alex. Tego jednak możemy się tylko domyślać, obserwując naszą codzienność.

Swoją drogą, bardzo interesujące wydaje się być zestawienie tych dwóch postaci. Obie są, lub staną się kimś innym, generalnie nieakceptowanym. Różnica jednak polega na tym, iż Alex jest jaka jest nie z własnej winy. Alvaro natomiast dokonał świadomego wyboru. Nie ma to jednak znaczenia, gdyż w świadomości ludzkiej i tak funkcjonować będą jako takie same dziwolągi. Warto tu też zwrócić uwagę na postawy rodzin obu nastolatków. Każda z nich prezentuje inny model. I warto zadać sobie pytanie - jak bardzo w dzisiejszych czasach ludzie chcą mieć wzorową rodzinę i kto na tym najbardziej traci?

Trzeba przyznać, że 'XXY' jest filmem bardzo przemyślanym. Niemal każda scena ma swoją wartość, a podczas seansu rodzą się w naszych głowach co raz to nowe pytania. Jeśli ktoś z Was zdecyduje się na obejrzenie tego filmu (a mam taką nadzieję), to zwróćcie chociażby uwagę na relację jaka łączy Alex z ojcem, a jaka z matką, w kontekście dokonanego wyboru. Nawet takie z pozoru błahe zagadnienie nie zostało zaniedbane przez reżyserkę.

Wspominając rodziców Alex należy też wspomnieć, że ich postacie nie zostały potraktowane po macoszemu. Widać, że również im nie jest łatwo mając taką córkę/takiego syna. Ich problemy stają się naszymi problemami, a ich decyzje i chwile zwątpienia zdają się nam być bliższymi niż moglibyśmy się spodziewać. Tak trudny temat wymagał doskonale napisanych postaci nie tylko pierwszo-, ale i drugoplanowych i całe szczęście takie tu znajdziemy.

Recenzując film o hermafrodycie, nie sposób nie wspomnieć o aktorstwie. Wszak wcielenie się w rolę osoby obojga płci wymaga zarówno odwagi, jak i umiejętności. Inés Efron sprostała zadaniu. Podobnie zresztą jak reszta uczestników tego genialnego spektaklu. Pod względem obsady nie było słabych punktów, każdy dołożył swoją cegiełkę, by budować ten wspaniały, choć trudny obraz.

Jednak pomimo poprawności technicznej, dobrego tematu i sprawnej realizacji nie jest to arcydzieło. To czego zabrakło mi najbardziej, to pogłębienia postaci Alvaro. Nie można jednak mieć wszystkiego. I bez tego 'XXY' radzi sobie doskonale, będąc filmem ważnym, który powinien zobaczyć każdy. Jest to świetna lekcja tolerancji, która w naszych czasach jest szczególnie potrzebna. Tym bardziej, że stawia o wiele odważniejsze pytania niż można przypuszczać, choćby o podstawową możliwość wyboru. Bo przecież mamy wolną wolę. A jednak, swojej płci nie możemy wybrać. To czy nasza wola jest jednak aż tak wolna?

sobota, 2 sierpnia 2008

Wall.E




gatunek:

animacja, familijny, science fiction
reżyseria:
Andrew Stanton
scenariusz:
Andrew Stanton
zdjęcia:
-
muzyka:
Thomas Newman
obsada:
Waldemar Barwiński Waldemar Barwiński WALL•E (polski dubbing)
Agnieszka Judycka Agnieszka Judycka Ewa (polski dubbing)
Cezary Żak Cezary Żak Kapitan (polski dubbing)
Miłogost Reczek Miłogost Reczek Shelby Forthright (polski dubbing)
Andrzej Blumenfeld Andrzej Blumenfeld Janusz (polski dubbing)
Anna Dymna Anna Dymna Marysia (polski dubbing)
Danuta Stenka Danuta Stenka Komputer (polski dubbing)
od lat: b.o.
czas trwania: 97 minut
cena DVD: aktualnie w kinach
moja ocena: 5,5/6

Urzekająca, czarująca, wręcz piękna. I pomyśleć, że to wszystko to tylko bajka o robocie zwanym Wall.E. Nie da się jednak ukryć, iż już dawno na ekranach kin nie gościła tak dobra animacja. Ośmielę się nawet stwierdzić, że o ile nie jest to najlepsza produkcja w ogóle w swojej kategorii, to na pewno najlepsza od czasów 'Króla Lwa'. Tak, pamiętam, że po drodze był Shrek razy trzy i Epoka lodowcowa razy dwa. Chociaż 'Wall.E' to zupełnie inny rodzaj animacji, to dwa wyżej wspomniane dzieła przewyższa. I kto by pomyślał, że robocik, który wymawia raptem kilka słów jest w stanie tego dokonać?

Wall.E to typ robota, który został zaprogramowany, by oczyścić Ziemię z góry odpadów. Gdy te małe maszyny wykonywały swoje zadanie, Ziemianie udali się na pięcioletni rejs po kosmosie. Niestety, rejs znacząco się wydłużył, a spośród wszystkich robotów typu Wall.E uchował się tylko jeden, ten tytułowy. Nie jest on już jednak taką zwyczajną maszyną. Przez ten cały czas, gdy był samotny na Ziemi coś mu się w kabelkach pomieszało i nie dość, że stał się ciekawski, to jeszcze zaczął odczuwać samotność. Owszem, aż taki sam to on nie jest, bo towarzyszy mu karaluch, jednak żaden robak nie zastąpi robocicy. Los jest jednak dla naszej pociechy łaskawy - pewnego słonecznego dnia z nieba spada Ewa. Dla Wall.E będzie ona od tej pory najważniejszą rzeczą w życiu.

Być może brzmi to dość naiwnie. Jednak powiem Wam szczerze, że jest to jedna z najlepiej opowiedzianych historii miłosnych, jakie widziałem w kinie. Fascynujące jest w tym wszystkim to, iż by przekazać uczucia nie trzeba wcale wielu słów. W zasadzie rozmowy pomiędzy robotami ograniczają się do 'Eewwaa' i 'Waaaleee', ale my i tak wiemy o co chodzi, po części za sprawą świetnej modulacji głosu, po części za sprawą mimiki obu maszyn.

Tutaj hołd należy złożyć Pixarowi, za stworzenie czegoś nowego. Mam już dość wszelkiej maści pingwinów, szczurów, czy innych niedźwiedzi, które co chwila pokazują się w nowych animacjach. Robota już od jakiegoś czasu nie było, a tak dobrze narysowanego nie było nigdy. No właśnie, narysowany to on jest wybornie - każdy jego ruch, czy gest po mistrzowsku oddaje to co czuje. Dzięki temu sprawia on wrażenie idealnego domowego zwierzątka. I szczerze mówiąc, gdybym mógł, to swojego kota bym na niego zamienił (wybacz Kiki).

Dobra, dość już o takich pierdołach, bo założę się, że większość z Was obchodzi jak się będziecie na filmie bawić, a nie jak ładnie porusza się główny bohater. Dlatego już spieszę z informacją, że bawić się będziecie wybornie. I nie ważne ile macie lat. Dla małych dzieci już sama sceneria (roboty, statki kosmiczne, kosmos sam w sobie) będzie wystarczająco fascynująca. Te większe zrozumieją nawet przesłanie (dbajmy o Ziemię, bo będzie źle, oj bardzo źle). Te już dorosłe wczują się w historię robota i będą śledzić jego poczynania, czasem ze śmiechem, czasem ze łzą w oku, a na pewno cały czas z zapartym tchem.

Na zakończenie jeszcze taka mała moja refleksja - zawsze zastanawiałem się, jak ludzie mogli zachwycać się kinem niemym, jak wtedy przekazywano emocje, uczucia. Teraz właśnie poznałem odpowiedź. Dla mnie Wall.E jest arcydziełem kina niemego na miarę naszych czasów. I kapitalnym przykładem, że są rzeczy, które potrafią wyrazić więcej niż tysiąc słów.

piątek, 1 sierpnia 2008

'Mroczny rycerz' premierą sierpnia

Żar leje się z nieba, kto może ucieka do cienia, najlepiej gdzieś nad jezioro. A ja mam dla Was comiesięczną propozycję odwiedzenia kina. Ciemne sale są na ogół klimatyzowane, więc jak znalazł na upalne letnie dni. Tym bardziej, że w sierpniu ciekawych filmów na naszych ekranach nie zabraknie i z pewnością każdy znajdzie coś dla siebie.

Bez wątpienia hitem wakacji, a pewnie także całego roku, będzie w naszych kinach najnowsza część Batmana - Mroczny rycerz (premiera: 08.08.2008). Pisać o nim można by wiele, zresztą większość z Was pewnie już niejedno słyszała. Z takich ważniejszych njusów - Mroczny rycerz ma już na swoim koncie mnóstwo rekordów związanych z dolarami, w tym rekord otwarcia (158,4 mln $), rekordowo szybko przekroczył granicę 200 mln $ (w 5 dni) i 300 mln $ (w 10 dni). Z bardziej kinowych rzeczy warto wspomnieć, że wszyscy trąbią na prawo i lewo, że Heath Ledger jest murowanym kandydatem do Oscara za rolę Jokera. Przypomnę tylko, że ten aktor zmarł tragicznie w styczniu tego roku, a pośmiertne Oscary to rzadkość. Jeśli to Wam nie wystarcza, to wejdźcie na imdb.com i zobaczcie TOP 250. Oczywiście króluje tam Mroczny rycerz - pierwsze miejsce wśród najlepszych filmów wszech czasów, średnia ocena z 179,586 głosów to 9.2. Zobaczyć trzeba, bo bez wątpienia ta premiera jest wydarzeniem.

Jeśli jednak ktoś ma wstręt do nietoperzy proponuję mu spotkanie z mumiami. Trzecia odsłona serii - Mumia: Grobowiec Cesarza Smoka (premiera: 01.08.2008) będzie się rozgrywać w... Chinach. Nie wiem kto wpadł na ten szalony pomysł,w każdym razie ja o żadnych chińskich mumiach nie słyszałem. Ok, wiem że nie o realizm tego typu produkcjach chodzi. Dlatego też myślę, że dla miłośników przygody na ekranie i efektów specjalnych może to być całkiem dobra rozrywka.

Ja jednak zdecydowanie bardziej wolę odczuwać w kinie chwile grozy, co w tym miesiącu powinien zapewnić film [Rec]. Hasło reklamowe tego filmu brzmi:
'Po "Labiryncie Fauna" i "Sierocińcu" kolejny fenomen hiszpańskiego kina grozy'
Nie lubię takich buńczucznych zapowiedzi dystrybutorów, tym bardziej gdy są one dość śmieszne, bo 'Labirynt Fauna' horrorem nie był. Ale z wiarygodnych źródeł (ocena na filmwebie, recenzja na kinomaniakach) wiem, że jednak jest się czego bać. Być może jest to zasługa sprawnej realizacji, która opiera się na utrzymaniu filmu w konwencji reportażu. A to dlatego, iż główna bohaterka jest dziennikarką. Gdy miała zrobić z pozoru banalny reportaż o strażakach trafiła razem z nimi, do miejsca opanowanego przez dziwną chorobę, którą zapoczątkowała rozwścieczona staruszka gryząca funkcjonariuszy.


Szukacie czegoś spokojniejszego? Z pewnością w tym miesiącu warto zwrócić uwagę na Mamma Mia! (premiera: 29.08.2008). Większość poleca go dlatego, że śpiewa w nim Meryl Streep. Nie jest to jednak aktorka kultowa dla mojego pokolenia, więc mi to gene
ralnie obojętne co ona tam robi. Dla mnie liczy się w jakie utwory prezentują nam autorzy, a w tym musicalu mamy 27 piosenek kultowej Abby. Warto się przejść, chociażby, by posłuchać supergrupy ze Szwecji. Bo na fabułę chyba nie ma co liczyć.

Podobnie jak w Przebudzieniu (premiera: 22.08.2008). Wszystko kręci się tu wokół miliardera, który ze względu na swoje słabe serce poddaje się operacji. I mimo że polska służba zdrowia nie ma z nią nic wspólnego, to jednak budzi się po niej sparaliżowany. Teraz całe jego życie jest uzależnione od jego żony. Nasze przetrwanie również od niej zależy, gdyż to Jessica Alba, na którą zawsze można z przyjemnością popatrzeć, gdy wszystko inne zawodzi.

Jeśli koniecznie zależy wam na znalezieniu w tym miesiącu dobrego thrillera, to radzę udać się na Uprowadzoną (premiera: 15.08.2008). Ponoć na prawdę trzyma w napięciu. Fabuła sprowadza się do prostego chwytu - ojciec (były szpieg) musi odnaleźć swoją córkę, zanim będzie za późno. Jeśli jednak twórcy umieją robić filmy, to i z tak objechanego motywu można wyciągnąć coś ciekawego.

Na zakończenie coś dla najmłodszych - Łowcy smoków (premiera: 08.08.2008). Starszym nie jestem w stanie zagwarantować dobrej zabawy (sam bym się na to nie wybrał), ale myślę że kilkulatkom potrzeba mniej do dobrej zabawy w kinie. Tak więc kilka smoków powinno załatwić sprawę.

Na zakończenie zwiastun hitu tego miesiąca - Mrocznego rycerza:

 

Premiera miesiąca:

Premiera miesiąca
Tytuł: 'Wszystko, co kocham'

premiera: 15.01.2010


gatunek: dramat

reżyseria: Jacek Borcuch

scenariusz: Jacek Borcuch

obsada: Olga Frycz, Andrzej Chyra, Mateusz Kościukiewicz, Katarzyna Herman