czwartek, 11 września 2008

Noc żywych trupów




gatunek:

horror
reżyseria:
George A. Romero
scenariusz:
George A. Romero,
zdjęcia:
George A. Romero
muzyka:
Scott Vladimir Licina
obsada:
Judith O'Dea Judith O'Dea Barbara
Russell Streiner Russell Streiner Johnny
Duane Jones Duane Jones Ben
Karl Hardman Karl Hardman Harry Cooper
Keith Wayne Keith Wayne Tom
od lat: 18
czas trwania: 96 min
cena DVD: 39,40
moja ocena: 3/6

Tematyka żywych trupów jest mi ostatnio bardzo bliska. Nie żebym miał z nimi jakieś spotkanie, aż tak źle ze mną nie jest. Wystarczy, że przeczytałem podręcznik obrony przed umarlakami. Bogaty w taką wiedzę postanowiłem zmierzyć się z zombie poruszającymi się po ekranie. Na pierwszy ogień poszła najnowsza produkcja o tych stworach - '28 tygodni później' i co tu dużo mówić, wypadła beznadziejnie. Teraz przyszedł czas na film, który zapoczątkował modę na umarlaki - 'Noc żywych trupów'. Niestety tutaj również rewelacji nie było.

Co mnie jednak już na samym początku zaskoczyło, to szybkie wprowadzenie całej akcji. Nie było tak jak w dzisiejszych czasach wstępu, w którym poznali byśmy głównych bohaterów. Młode rodzeństwo już w pierwszych minutach zostaje zaatakowane. Przeżywa tylko dziewczyna, Barbara, która znajduje schronienie w pobliskim domu. Jak się potem okazuje nie ona jedna wybiera to miejsce na kryjówkę przed zombie. Od tej pory celem będzie przetrwanie najbliższych chwil.

Problem 'Nocy żywych trupów' polega na tym, iż za mało w tym filmie akcji i elementów, które mogły by wzbudzić grozę. Większość filmu jest raczej przegadana, a żywych trupów tam jak na lekarstwo. Szkoda, bo gdy umarlaki pojawiają się na ekranie jakiś niepokój zaczynamy odczuwać. Świadczy to o tym, że gdyby George A. Romero zdecydował się na większą liczbę ujęć z zombie film mógłby straszyć również i dziś. Niestety, jest jak jest i nie pozostaje mi nic innego, jak wierzyć, że w roku 1968, kiedy to powstał, wzbudzał co najmniej takie przerażenie jak chociażby 'The Ring' w ostatnim czasie.

Co mnie zaskoczyło, to sposób w jaki ukazane było zjadanie ludzi. Scena ta była trochę szokująca nawet dla mnie, tak więc wyobrażam sobie, jakie reakcje wywoływała 40 lat temu. Dodam tu tylko że mnie, czyli osobę znieczuloną na przemoc i flaki na ekranie przez różnego rodzaju produkcje w stylu 'Wzgórza mają oczy' trudno czymś obrzydzić, tudzież zszokować. A jeśli udaje się to w filmie czarno-białym, to na prawdę należą się słowa uznania dla reżysera. Była jeszcze jedna scena, pod koniec filmu w piwnicy, która mnie zaskoczyła, jednak nie będę zdradzał szczegółów, gdyż scen z końca filmu zdradzać nie wypada.

Przyznam szczerze, że trudno oceniać mi ten film. Kinematografia poszła przez ostatnie pół wieku mocno do przodu, dlatego też kryteria które przyjmuję dla filmów współczesnych przy 'Nocy żywych trupów' zupełnie się nie sprawdzają. Patrząc chociażby na aktorstwo, współcześnie aktorzy używają zupełnie innych środków wyrazu niż to miało miejsce dawniej. I mi akurat ten stary model niezbyt odpowiada. Jest jednak jedna aktorka, która swoją grą dość mocno mnie zachwyciła. Mam tu na myśli Judith O'Dea'e w roli Barbary, która odegrała swoją partię... ponadczasowo. Gdyby trafiła na film z bardziej docenianego gatunku niż horror, za takie przedstawienie obłąkania miałaby szanse na Oscara.

Dość ciekawie prezentuje się też soundtrack, czy raczej zbiór dźwięków odpowiedzialnych za budowanie klimatu. Co prawda ze swojego zadania wywiązują się słabo, a po oddzieleniu od obrazu nie da się tego słuchać, ale jednak dostrzegam w nich spory potencjał. Jestem bardzo ciekawy, jak wypadłyby one w dzisiejszym horrorze, który chociażby dzięki odpowiednio dobranej kolorystyce może być znacznie bardziej mroczny i przerażający. W 'Nocy żywych trupów' potencjał, jaki niosą ze sobą kompozycje ze ścieżki dźwiękowej, ze względu na ograniczenia, jakie towarzyszyły twórcom 40 lat temu, nie został wykorzystany.

Pomimo tych wszystkich (z punktu widzenia dzisiejszego widza) niedociągnięć warto poświęcić trochę czasu na pierwszy film George'a A. Romero. Po pierwsze dlatego, iż zapoczątkował on coś, co trwa do dziś, czyli filmowy świat umarlaków. Po drugie, ponieważ jest to klasyka, której nie wypada nie znać. Każdy o 'Nocy żywych trupów' powinien wyrobić sobie własne zdanie. Ja, chociaż nie podzielam entuzjazmu towarzyszącego tej produkcji, jestem w stanie zrozumieć, że kilkadziesiąt lat temu film ten wzbudzał prawdziwy strach. I choć dzisiaj takich emocji podczas seansu nie dostarcza, to jednak w odróżnieniu od niektórych dzisiejszych reprezentantów kina grozy, nie daje powodów do śmiechu. A to już jest osiagnięcie godne odnotowania.

sobota, 6 września 2008

Mroczny rycerz




gatunek:

akcja, sience-fiction
reżyseria:
Christopher Nolan
scenariusz:
Christopher Nolan, Jonathan Nolan
zdjęcia:
Wally Pfister
muzyka:
James Newton Howard, Hans Zimmer
obsada:
Christian Bale Christian Bale Bruce Wayne / Batman
Heath Ledger Heath Ledger Joker
Aaron Eckhart Aaron Eckhart Harvey Dent
Michael Caine Michael Caine Alfred
Maggie Gyllenhaal Maggie Gyllenhaal Rachel Dawes
Gary Oldman Gary Oldman Gordon
Morgan Freeman Morgan Freeman Lucius Fox
od lat: 12
czas trwania: 152 min
cena DVD: aktualnie w kinach
moja ocena: 6/6

Tylko jedno słowo przychodzi mi do głowy po seansie 'Mrocznego rycerza' - arcydzieło. Ale czy mogło być inaczej? Jeśli film już jest uznawany za jeden z najlepszych w historii, jeśli jest już na drugim miejscu wśród najbardziej dochodowych obrazów wszechczasów, jeśli kreacja Jokera jest powszechnie uważana za jeden z najlepszych czarnych charakterów, jakie widziało kino to czego można się było spodziewać? Tylko i wyłącznie arcydzieła. I szokiem dla mnie jest to, że najnowszy film Christophera Nolana sprostał tym olbrzymim oczekiwaniom.

Władze Gotham, do spółki z Batmanem, robią co mogą, by raz na zawsze wyplenić przestępczość z miasta. Dzięki świetnej pracy porucznika Gordona i prokuratora Harvego Denta cel ten zostaje niemal osiągnięty, a czasy gdy Człowiek Nietoperz stanie się niepotrzebny zdają się nadchodzić wielkimi krokami. Jednak nieoczekiwanie pojawia się przeszkoda - Joker. Kim jest owa postać? Można krótko opisać go jako uosobienie chaosu. Nie ma żadnych zasad, a jego celem jest wprowadzenie jak największej anarchii i ujrzenie twarzy kryjącej się pod maską Batmana. Kluczowe dla filmu pytanie - czy Batman zdoła go powstrzymać i zachować tajemnicę swojej tożsamości, można z zamienić z innym, mianowicie jaką siłę mają zasady, gdy zestawimy je z ich absolutnym brakiem?

Widzimy więc, że pod płaszczem kina rozrywkowego, jakim bez wątpienia 'Mroczny rycerz' jest, kryje się dość inteligentne przesłanie. Oczywiście Nolan nie mógł sobie pozwolić na zbytnie zboczenie z rozrywkowego toru, stąd też nie ma co się spodziewać jakichś głębokich przemyśleń. Otrzymamy za to umiejętnie zadane pytania odnośnie tego jak wiele jesteśmy w stanie poświęcić dla utrzymania porządku. Odpowiedzieć na nie trzeba jednak samemu.

To, co w dużej mierze przesądziło o sukcesie najnowszej części człowieka nietoperza, to rewelacyjne aktorstwo. Trudno tu wspomnieć każdego, kto grą oczarował, jednak nikt nie wczuł się w swoją rolę tak jak Heath Ledger w Jokera. To jest jego film, on robi tutaj największe wrażenie, a fakt, iż był to jego ostatni występ elektryzuje widza (aktor ten zmarł na początku roku, wskutek przedawkowania leków). Nie są z pewnością przesadzone pogłoski o pośmiertnym Oscarze dla Heath'a, zasługuje na niego w 100%. Bardzo dobrze wypadł również Christian Bale. Zarówno Batman jak i Bruce Wayne w jego wykonaniu są wiarygodni co, biorąc pod uwagę rozterki, jakie towarzyszą głównemu bohaterowi, było szalenie istotne dla dobrego odbioru całości. Jedynie głos i strój tytułowego Mrocznego Rycerza trochę mnie irytował, ale to akurat nie jego wina.

Kolejnym ważnym elementem budującym sukces 'Mrocznego rycerza' była niesamowice gęsta i napięta atmosfera. Miasto Gotham z pewnością nie sprawiało wrażenia miejsca przyjaznego, a co raz większa panika wśród mieszkańców dawała się odczuć niemal tak, jakby wydarzenia mające tam miejsce dotyczyły nas samych. Dzięki temu przez cały seans nie przechodzi nam nawet przez głowę, by oderwać wzrok od ekranu. Swoją rolę w tym wszystkim odegrał też fakt, iż Joker to nie żadne zmutowane stworzenie. To człowiek z krwi i kości, który może nagle pojawić się w każdej, nie tylko filmowej aglomeracji.

Zdaję sobie sprawę, że oceniając film tak wysoko rozbudzam Wasze nadzieje na coś wspaniałego. Myślę, że zawiedzeni być nie powinniście, jednak ja sam zastanawiam się, jak bardzo dałem sobie zasugerować wybitność tego filmu. Bez wątpienia przejdzie on do historii jako jeden z najlepiej rozreklamowanych tytułów. Całe zamieszanie ze śmiercią Heatha Ledgera, kolejne rekordy w box office, czy też bardzo pochlebne recenzje sprawiają, że chcąc, nie chcąc zaczynamy w to wszystko wierzyć i stąd nasza ocena może być zachwiana. Jednak nawet jeśli 'Mroczny rycerz' na najwyższą ocenę nie zasłużył, jeśli spece od marketingu mnie oszukali, to i tak dla mnie jest to film szczególny. Bo jeszcze nigdy wcześniej nie miałem ochoty iść drugi raz na ten sam film do kina. A na 'Mrocznego rycerza' poszedłbym z dziką rozkoszą. I niech to będzie najlepszą recenzją.

poniedziałek, 1 września 2008

'Serce na dłoni' premierą września

Wakacje się kończą, szkoła się zaczyna, a w kinach pojawiają się lepsze filmy. Czy oby na pewno? Przecież dla niektórych wakacji pozostał jeszcze miesiąc, więc i do szkoły nie muszą iść. Co do filmów też bym polemizował, bo takiego problemu z wyborem premiery miesiąca jeszcze nie miałem. Przyznam szczerze, że nie ma filmu, który w moich oczach by na takie wyróżnienie we wrześniu zasłużył.

Dlatego też postanowiłem trochę ryzykownie postawić na produkcję (częściowo) made in Poland - 'Serce na dłoni' (premiera 26.09.2008). W końcu swoich trzeba wspierać. Ale oczywiście to, że film był wyprodukowany w Polsce nie jest jedynym powodem dla którego go polecam. Są jeszcze przynajmniej trzy inne. Pierwszy z nich, to gatunek - czarna komedia. Nie często produkcje tego typu goszczą w kinach, a już na pewno nie często robią je Polacy. Stąd sam pomysł wydaje się godny odnotowania. Zresztą fabuła daje nadzieję na coś pozytywnie zakręconego - mamy biznesmena, który potrzebuje przeszczepu serca i mamy też młodzieńca, któremu żyć się nie chce. Obaj poznają się w szpitalu, a ich spotkanie będzie bez wątpienia szansą dla tego pierwszego pana. Co z tego wyniknie zobaczymy. Dwa kolejne powody dla których warto zobaczyć 'Serce na dłoni' to reżyser i obsada. Reżyserem jest Krzystof Zanussi, którego przedstawiać chyba nie muszę, a w obsadzie znajdziemy piękną Martę Żmudę-Trzebiatowską i utalentowanego Borysa Szyca. Czyli dla każdego coś miłego.

Bardzo blisko pokonania 'Serca na dłoni' w moim prywatym rankingu filmów września była 'Elegia' (premiera: 05.09.2008). Historia opowiedziana w tym filmie zdaje się być zdecydowanie lepsza niż we wspomnianej polsko-ukraińskiej koprodukcji. Tutaj wszystko kręci się wokół tragicznego w skutkach romasnu 70-letniego wykładowcy i publicysty z dwudziestokilkuletnią dziewczyną o kubańskim pochodzeniu. Brzmi ciekawie, ocena 8,36 na filmwebie również zachęca. Problem polega na tym, że taki scenariusz można równie łatwo zepsuć, co stworzyć z niego arcydzieło.

Kontynuując przegląd wrześniowych premier wracamy do naszego kraju. Bo dwa kolejne filmy są naszej rodzimej produkcji. Pierwszy z nich, 'Cztery noce z Anną' (premiera: 12.09.2008), powstawał co prawda przy współpracy z Francuzami, ale jednak to my mamy przy nim większy udział. Opowiada on historię pracownika spalarni odpadów medycznych, który zakochany w pielęgniarce postanawia uśpić ją środkami nasennymi, by móc spędzać z nią czas. Drugi, to 'Emilka płacze' (premiera: 26.09.2008). Podobnie jak poprzednik również opowiada o nieodwzajemionym uczuciu. Co go jednak od 'Czterech nocy z Anną' odróznia, to fakt, iż jest on z gatunku krótkometrażowych. A takie filmy nie często goszczą na naszych ekranach, stąd można przypuszczać, że to dzieło wybitne.

We wrześniu znajdą się też w kinach komedie, co w szczególności powinno ucieszyć fanów Adama Sandlera i Bena Stillera. Ten pierwszy pojawi się w 'Nie zadzieraj z fryzjerem' (premiera: 12.09.2008). Film ten nie ma nic wspólnego z naszym rodzimym Fryzjerem, a szkoda, bo możliwe że fabuła była by sensowniejsza. Historia którą możemy zobaczyć w filmie jest dość absurdalna i potwierdza moją tezę, że od jakiegoś czasu Sandler jest w słabszej formie. Co innego Ben Stiller, który poziom trzyma cały czas. Tym razem będziemy mogli go ujrzeć w 'Jajach w tropikach' (premiera: 26.09.2008). Oczywiście nie każdy lubi humor jaki prezentują filmy z tymi panami, dlatego część niech omija je szerokim łukiem.

Ponieważ miesiąc bez ekranizacji jakiegoś komiksu to miesiąc stracony, we wrześniu możemy podziwać na naszych ekranach 'Hellboy: Złota Armia' (premiera: 05.09.2008). Przyznam szczerze, że za wiele o tytułowym Hellboyu nie wiem, jakoś ta postać mnie nigdy nie pociągała. Ale jak każdy bohater komiksów, ten czerowny stwór swoich fanów ma i z pewnością nie powinni oni przegapić tej ekranizacji. Chociaż rewealcji bym się nie spodziewał.

Na zakończenie, jak zawsze coś potencjalnie słabszego i niegodnego uwagi. 'Dziewczyny z St. Trinian' (premiera: 05.09.2008) zdają się być typową komedią dla nastolatek, o nastolatkach. Tytułowe dziewczyny chodzą do bardzo liberanej placówki edukacyjnej - piją spirytus, palą papierosy itp., a to wszystko dzieje się w szkole. Ministerstwo Edukacji postanawia zrobić z tym porządek. Jak zareagują na to bohaterki filmu? Nie trudno się domyślić., zadowolone nie będą Rzeczą, która wyróżnia ten film z rzeszy innych teen movies jest kraj produkcji - Wielka Brytania. Nie od dziś wiadomo, że filmy tam robić umieją i liczę, że i tym razem to się potwierdzi.

Zwiastun 'Serca na dłoni':

 

Premiera miesiąca:

Premiera miesiąca
Tytuł: 'Wszystko, co kocham'

premiera: 15.01.2010


gatunek: dramat

reżyseria: Jacek Borcuch

scenariusz: Jacek Borcuch

obsada: Olga Frycz, Andrzej Chyra, Mateusz Kościukiewicz, Katarzyna Herman