tytuł oryginalny:
gatunek:
kryminał, melodramat
reżyseria:
Danny Boyle , Loveleen Tandan
scenariusz:
Simon Beaufoy
zdjęcia:
Anthony Dod Mantle
muzyka:
A.R. Rahman
obsada:
Irfan Khan | Police Inspector |
Anil Kapoor | Prem Kumar |
Dev Patel | Jamal Malik |
Freida Pinto | Latika |
czas trwania: 120 minut
cena DVD: od 27.02.2009 w kinach!
moja ocena: 4,5/6
O Milionerach słyszał chyba każdy. I niemal każdemu przeszła przez głowę myśl, że fajnie byłoby zasiąść na magicznym fotelu przed Hubertem Urbańskim i zagrać o główną nagrodę. Szybko jednak nasze marzenia weryfikuje rzeczywistość - gdy słyszymy pytanie, za 'marne' 40 000 nerwowo zaczynamy wertować encyklopedię. Z kolei ludzie, którzy dochodzą do pułapów kilkusettysięcznych zdają się być cyborgami, znającymi na pamięć Wikipedię. Czy oby na pewno tak jest?
Tezie tej przeczy Jamal. Ten młody, jednak nie wykształcony chłopak, wychowany w indyjskich slumsach (w których kto kombinuje, ten żyje), dochodzi do pytania za główną wygraną. Ileż to razy, gdy pojedyncze jednostki dochodziły w naszym kraju do pytania za milion pojawiały się opinie - 'Na pewno był/była podstawiony/a'. Jak się okazuje, nie tylko Polacy nie wierzą, że ktoś może dojść tak daleko. Co więcej, w przypadku Jamala takie oskarżenia byłyby błahostką.
Gdy ma przed sobą już tylko jedno pytanie w studio rozbrzmiewa gong. Koniec odcinka. Następny zostanie nakręcony dopiero jutro. Jamal czasu między programami nie spędzi jednak w domu, tylko na komisariacie. Czeka go przesłuchanie, mające na celu wyjaśnić, jak biedak ze slumsów może znać odpowiedzi na wszystkie pytania. Czy jest oszustem? Czy po prostu ma tyle szczęścia? Policja w tą drugą opcję nie wierzy. I szczerze mówiąc, ja też nie.
Bardzo trudno jest mi potraktować ten film jako coś więcej, niż tylko bajkę głoszącą motto, że to nie pieniądze są w życiu najważniejsze, a co ma być to i tak będzie. Bo w tym wszystkim jest za dużo przypadku. Aby taki scenariusz był wiarygodny potrzeba zdecydowanie więcej realizmu. Nikt przy zdrowych zmysłach nie odpowiadałby na pytania w sposób tak beztroski, jak to robi Jamal. Jeśli więc nie wierzę w motto, to co innego mi pozostaje?
Wiara w przesłanki. Bo główny bohater na pytanie 'Jamal, why?' z pewnością nie odpowiedziałby 'For money.'. On wszystko co robił robił z miłości. Ta jednak łatwa nie była, bo choć swoją ukochaną poznał mając zaledwie kilka lat, los wielokrotnie ich rozdzielał. I tu znowu muszę się do czegoś przyczepić - jakim cudem był w stanie odnaleźć swoją ukochaną w 13-milionowym Bombaju? Wiem, że świat jest mały, ale żeby aż tak? Kolejna rzecz, która jest dla mnie ciężka do pojęcia, to trwałość tej miłości. Ok, możecie mówić, że nie ma we mnie romantyka, ale trudno mi uwierzyć, aby w kilkuletnim dziecku mogło zrodzić się tak silne uczucie, którego nie da się w żaden sposób przezwyciężyć.
Dość już jednak czepiania się. Koniec końcu wątek miłosny i tak wypada pozytywnie, bo do tego przywiązania Jamala (Dev Patel) do Latiki (Freida Pinto) szybko się przyzwyczajamy i zwyczajnie zaczynamy mu kibicować. W tym największą zasługę ma, Freida Pinto lecz raczej ze względu na swoją urodę, nie na talent. Bo grą aktorską nikt z głównych bohaterów nie zachwyca. Ot, solidni rzemieślnicy.
Pomimo tych wszystkich wad 'Slumdog. milioner z ulicy' ma w sobie coś, co przyciąga. Jest to niebywała konstrukcja (trochę w stylu MTV), która z każdą minutą podkręca emocje. Po części jest to zasługa samych 'Milionerów', którzy potrafią nakręcić widza lepiej niż większość dreszczowców. Oczywiście tu wszystko jest wyreżyserowane, ale bardzo sprawnie, stąd też do ostatniej chwili nie mamy pewności z jaką sumą wyjdzie ze studia Jamal. Całkiem zgrabnie do tej koncepcji dostosowuje się akcja filmu, która sama w sobie rozkręca się wraz ze wzrostem stawki za kolejne pytania. A jej tempo jest podkręcane w odpowiednich momentach przez rewelacyjną muzykę.
To właśnie ona ma szansę zdobyć Oscara. Pokuszę się nawet o stwierdzenie, że jest to jedna z lepszych ścieżek dźwiękowych ostatnich lat. Potwierdzeniem moich słów niech będzie fakt, iż poza nominacją muzyki jako całości, na Nagrodę Akademii szansę mają jeszcze dwie piosenki pojawiające się w 'Slumdogu'. Oczywiście szansy na nagrodę film Boyla może upatrywać jeszcze w 7 innych kategoriach. Jednak mocno by mnie zdziwiło, gdyby zgarnął statuetkę w którejś z najważniejszych (film, reżyser, scenariusz adaptowany).
Co najwyżej zdjęcia zasługują na trochę więcej uwagi, ale żeby na Oscara? Szczerze wątpię. Nie zmienia to faktu, że choć do arcydzieł 'Slumdoga' zaliczyć nie mogę, to jest to kawał solidnego kina. Może brakuje sensownego, dobrze ukazanego morału, może w postępowanie bohatera trudno jest momentami uwierzyć, ale jeszcze trudniej oderwać wzrok od ekranu . I o to chyba chodzi, bo przecież nie każdy film musi powalać na kolana swoim głębokim przekazem.
6 komentarze:
Nawet jeśli nie zdobędzie Oscara w tych najbardziej liczących się kategoriach to i tak warto go zobaczyć bo o filmie zrobiło się głośno najpierw przez widzów, a dopiero potem przez nominacje. Niebawem go obejrzę i wtedy zapewne się wypowiem :)
Jak tylko będzie w kinie (już w najbliższy piątek)to wybiorę się na pewno, choćby dlatego by mieć własne zdanie. Zawsze mówię, że Oskar absolutnie nie jest wyznacznikiem dobre filmowej roboty, ale mieszaniną polityki, promocji, lobbingu i filmowej solidarności.
Pozdrawiam.
A jednak wyszło tak, że to 'Slumdog' jest największym wygranym tegorocznych Oscarów. Nieźle trafiłem z recenzją :P
Co do samego werdyktu, to podtrzymuję że nie jest to film Oscara godzien, przynajmniej nie w najważniejszej kategorii i nie za scenariusz. Reszta statuetek może być ;) Ale zgadzam się z Joshem, co do wartości Oscara ;) Nie zmienia to jednak faktu, że te nagrody mają w sobie coś takiego, co przyciąga mnie do filmów nagrodzonych/nominowanych :P
PS. Usunięty komentarz jest mój - przypadkiem posłałem z maila mojej grupy :P
A ja wiedziałem, że Button będzie największym przegranym tegorocznych Oscarów. Co do Slumdoga - dopiero w przyszłym tygodniu zobaczę. Mam nadzieję, że zrobi na mnie większe wrażenie niż na Tobie :P
mnie się film podobał. urzekły mnie inne Indie pokazane w filmie. ciekawa była także fabuła, ale żeby od razu uznawać ten film filmem roku? co prawda wiedziałam, że tak będzie, ale i tak cicho kibicowałam BB. No trudno się mówi.
zapraszam na przedostatnią lutową notkę z serii "Miesiąc z miłością" >> "Dlaczego nie!".
(filmy-wedlug-agniechy)
buziaki ;**
Prześlij komentarz