piątek, 24 lipca 2009

Partly Cloudy

gatunek:
animacja, krótki metraż
reżyseria:
Peter Sohn
scenariusz:
Peter Sohn
od lat: b.o.
czas trwania: 5 minut
moja ocena: 5/6

***

Pytanie to pozornie banalne, przecież każdy wie, że dzieci nie znajduje się w kapuście. Dzieci oczywiście przynosi bocian! No dobra, ale skąd taki bociek bierze szkraba? To już pytanie ciut trudniejsze, jednak Pixarowcy znają na nie odpowiedź. Każdy bocian ma swoją zaprzyjaźnioną chmurkę! To ona dostarcza mu maleństwa, które on ma znieść rodzicom. I to nie tylko tym ludzkim. Pieski, kotki i inne, wszystko to produkuje się w niebie. Ale przecież ktoś musi też stworzyć krokodyle, węgorze i inne sympatyczne inaczej zwierzaki. I o ile ich stworzenie to nie kłopot, to taki bocian z dostarczeniem ich na ziemię może mieć niemały problem.

I w zasadzie cały krótki filmik skupia się na relacjach chmurka-bocian. Nie brakuje sytuacji zabawnych, gdy chumrka kreuje kolejne zwierzęta do dostarczenia. Niestety, bocian jest z nich co raz mniej zadowolony i zazdrośnie spogląda na sąsiadów, gdzie radośnie biegają kurczaczki, koteczki i pieseczki. Pointy nie zdradzę, chociaż zbyt przewrotna nie jest.

Jak to zwykle w animacjach Pixara bywa jest tu też i morał. Bo przecież nie można nikogo skreślać i odwracać się od niego tylko dlatego, że coś mu nie wychodzi. Przy odrobinie dobrej woli możemy przecież tej osobie pomóc. No i kilka innych standardów od Pixara - rewelacyjna animacja i scenariusz - klasa sama w sobie.

A jeśli jeszcze nie chcesz tego obejrzeć, to dodam tylko, że możecie się nie tylko dowiedzieć skąd się biorą dzieci, ale też deszcz i pioruny. To co, chyba warto?

Filmik znajdziecie pod tym adresem.

czwartek, 16 lipca 2009

Transformers: Zemsta upadłych


tytuł oryginalny:
Transformers: Revenge of the Fallen
gatunek:
akcja, sci-fi
reżyseria:
Michael Bay
scenariusz:
Ehren Kruger, Alex Kurtzman, Roberto Orci
zdjęcia:
Ben Seresin, Mitchell Amundsen
muzyka:
Steve Jablonsky
obsada:
Shia LaBeouf Shia LaBeouf Sam Witwicky
Megan Fox Megan Fox Mikaela Banes
Peter Cullen Peter Cullen Optimus Prime (głos)
John Turturro John Turturro Agent Simmons
od lat: 12
czas trwania: 147 minut
cena DVD: aktualnie w kinach!
moja ocena: 4,5/6


'Otwórz oczy, wyłącz mózg' - takie motto, przeczytane na filmwebie przyświecało mi podczas oglądania pierwszej części robociej serii. Sprawdziło się, więc stwierdziłem, że warto z takim samym nastawieniem udać się na odsłonę drugą - 'Transformers: Zemsta Upadłych'. Z pierwszym członem mojego motta problemów nie miałem, oczy otwarte w kinie mieć nie trudno, szczególnie gdy efekty specjalne są tak widowiskowe jak tu. Gorzej jednak wyłączyć mózg, Wyłączyć kompletnie, bo częściowe przymknięcie oka na pewne niedociągnięcia nic nie daje. Scenariusz jest tak słaby, że ciężko się z nim pogodzić.

Jak powszechnie wiadomo, w drugiej części, podobnie jak w pierwszej dobre Transformersy (Autoboty) walczą ze złymi (Decepticonami). Gdzieś pomiędzy robotami krząta się Sam Witwicky (Shia LeBeouf) i Mikaela (Megan Fox), wspierani przez kilka drugoplanowych postaci. Tyle jeśli chodzi o fabułę, bo to w zasadzie wszystko czym wypełniono seans. Ktoś powie - mizeria. A ja mu na to odpowiem - a właśnie, że nie, bo przecież Transformersy to nie scenariusz. Ktoś zapyta - to w takim razie co?

I tu jest kilka odpowiedzi. Przede wszystkim Transformersy to... Transformersy. Po to idę do kina na taki film, żeby pooglądać jak wypasione pojazdy i inne maszyny, które zamieniają się w przeróżne roboty. I pod tym względem druga część bije na głowę odsłonę pierwszą. Naturalnie zobaczymy 'starą gwardię' z Optimusem Primem i Bee (mój ulubieniec) na czele. Jednak to nowe roboty wysuwają się na pierwszy plan. Dobrym pomysłem było wprowadzenie postaci Bliźniaków. Ich sprzeczki nie raz wywołały uśmiech na mojej twarzy. Uśmiech ten był jednak niczym w porównaniu z emocjami, jakie wywoływało u mnie 'zwierzątko' Mikaeli. To była dopiero rewelacja humorystyczna. Jeśli natomiast chodzi o samą prezencję, to Devastator mnie... zdewastował. Takich Transformersów proszę więcej w części trzeciej.

Drugim powodem dla którego chodzi się na Transformersów jest Megan Fox. Niewątpliwie robi ona w ostatnim czasie zawrotną karierę i co tu dużo mówić - w dużej mierze dzięki urodzie. Mimo odrobiny sztuczności, którą w niej dostrzegam i tak uważam, że jest śliczna. I całe szczęście, że w drugiej odsłonie było jej całkiem sporo. Ale, ale, nie jest tak różowo - przez to że na ekranie pojawiała się często dostrzegłem w niej pewien 'defekt' - czy była jakaś scena, w której nie miała rozdziabionych ust? Jeśli to miało być ponętne, to trochę tego za dużo było. A wystarczyłoby użyć 10% talentu, zamiast słynnych 7% i zamknąć usteczka - wtedy Pawcio nie miałby się czego czepiać.

Jeśli chodzi o pannę Megan naturalnie. Bo mam inne powody do czepiania się. Scenariusz przemilczę. Będę udawał, że udało mi się całkowicie wyłączyć mózg (chociaż dlaczego bohaterowie biegali w kurtkach po pustyni nie zrozumiem chyba nigdy). Zresztą w Slumdogu też były dziury, a Oscara dostał. Różnica jest jednak taka, że film Boyle'a nie był wtórny, a film Baya jest. W zasadzie była to sprytnie zakamuflowana część pierwsza. Niby trochę zmieniono - sceneria, roboty, sens walki, są inne ale i tak wszystko leci na tym samym schemacie.

No i oczywiście nie mogło zabraknąć motywu amerykańskiego, czyli God bless America i do przodu. Przegięciem było to, jak Amerykanie ratowali cały świat. Ja rozumiem, że to oni kręcą ten film, więc dziwne by było, gdyby bohaterowie walczyli pod flagą Wysp Zielonego Przylądka, ale na Boga, po co tyle patosu w tym wszystkim. Wyniosła muzyka i triumf armii amerykańskiej, która w zasadzie jest wszędzie. Przegięcie.

Ale to w zasadzie tyle, jeśli chodzi o rzeczy, do których mógłbym się przyczepić. Zaskoczyły mnie za to na plus jeszcze dwie sprawy - muzyka i montaż. Muzyka w klimatach rockowo-instrumelntalnych była dobrana lepiej niż dobrze, natomiast montaż, o dziwo, nie był za szybki i można było ze spokojem wychwycić kto kogo aktualnie atakuje.

Wiem, że nie każdy będzie w stanie przymknąć aż tak bardzo oko na ten wtórny i dziurawy scenariusz. Ale spróbujcie. Wcale nie trzeba być wielkim fanem robotów, aby się dobrze bawić podczas ich oglądania. Ja swoją przygodę z nimi zacząłem tydzień temu. Teraz czekam na część trzecią. Będzie na pewno. A jeśli uświadczę w niej Mikaelę i jej zwierzątko, Bee oraz pędzącą akcję będę zadowolony. Nawet jeśli następnym razem scenariusza nie będzie w ogóle. W końcu zawsze mogę 'otworzyć oczy i wyłączyć mózg'.

środa, 8 lipca 2009

Lesbian Vampire Killers


gatunek:
horror, komedia
reżyseria:
Phil Claydon
scenariusz:
Paul Hupfield, Stewart Williams
zdjęcia:
David Higgs
muzyka:
Debbie Wiseman
obsada:
Silvia Colloca Silvia Colloca Carmilla
Paul McGann Paul McGann Pastor
Andrew Lee Potts Andrew Lee Potts Jimmy
James Corden James Corden Fletch
Ty Glaser Ty Glaser Eva
od lat: 16
czas trwania: 88 minut
moja ocena: 4,5/6


To już chyba nowa moda w kinematografii. Gdy 2 lata temu Tarantino i Rodriguez wskrzeszali kino klasy B w wydaniu wysokobudżetowym prawdopodobnie nie sądzili, że szybko znajdą swoich naśladowców. I chociaż ich 'Grindhouse' nie osiągnął spodziewanych wyników w Box Office, to jednak producenci odkryli nową nisze - wysokobudżetowe produkcje utrzymane w kiczowatej tendencji. Na fali tego właśnie trendu powstał brytyjski film o wszystkomówiącym tytule - 'Lesbian Vampire Killers'. Oczekujecie jednak trochę więcej informacji na temat fabuły? Bardzo proszę:

Dawno, dawno temu, gdzieś w otchłaniach Hadesu, zrodziła się Carmila, Wampirza Królowa. Carmila od mężów preferowała białogłowy, a gdy wdziękiem swym uwiodła Ewę, wybrankę Barona, ów Baron zirytowany postanowił ją zgładzić. Niestety, ostatkiem sił swych Carmila zdołała rzucić na niego klątwę, głoszącą iż od tej pory każda dziewoja kończąca 18 lat w wiosce, w której się znajdowali przemieniać się będzie w wampirkę-lesbijkę. Dodatkowo gdy posoka ostatniego z rodu Barona pomiesza się z dziewicy posoką, Ona powstanie na nowo. I co się dzieje?
Dwóch kretynów przyjeżdża do owej wioski, w celach poznawczych (głównie poznawać chcą kobiece ciała). Jeden z nich oczywiście jest 'ostatnim z rodu'. Znajdzie się tam też dziewica i jej koleżanki (już nie dziewice). Jest mroczny las, jest też ksiądz prowadzący krucjatę przeciw wampirkom.

Schematyczne? A co tam! Przecież nikt tego dla fabuły nie ogląda. Tutaj liczy się przede wszystkim dobra zabawa. I wierzcie mi lub nie, ja się bawiłem całkiem przednio. To przede wszystkim za sprawą humoru. Ostatnimi czasy jego brytyjska odmiana zdaje się co raz bardziej mi odpowiadać, a tu jej nie brakowało. Chociaż niewyszukane dowcipy w stylu 'Eurotripu' też się znalazły (jak choćby z Mieczem Dildo), to jednak, co ważne, potrafiły rozśmieszyć. Zresztą ich większość pochodziła z ust Fletcha, a szczerze mówiąc nie wyobrażam sobie tego filmu bez niego.

Pozostałe postacie, co tu dużo mówić - są. Owszem na kilka niewiast miło popatrzeć, ale to wszystko. Aktorstwem nikt tu nie powala, Andrew Lee Pottsjest, jako Jimmy jest dość drętwy, ale i tak lepszy niż Nicolas Cage w jakiejkolwiek roli. Jeśli koniecznie kogoś miałbym wyróżnić, postawiłbym na Paula McGanna wcielającego się w księdza , chociaż to raczej zasługa bardzo dobrze napisanej roli. Trochę szkoda, że zabrakło w obsadzie osoby tak wyrazistej jak Wray w 'Planet Terror'.

Trzymając się porównania do 'Planet Terror' nie było też tak wciągającej akcji. Właściwie pod koniec filmu przestało mnie interesować to co się dzieje, bo wszystko i tak zmierzało do oczywistego finału. Jedyne na co czekałem, to jakieś śmieszne teksty. Film ten można by było przyciąć ze spokojem o jakieś 20 minut, no ale wtedy miałby coś koło godziny. I dlatego momentami oglądając miałem wrażenie, że scenarzyści pisząc myśleli: 'w sumie to można by już przejść do meritum, ale będzie za krótko, to niech się jeszcze wróci po coś tam'. Ni to zaskakujące, ni zabawne, a już na pewno niepotrzebne.

Wracając do pozytywów, 'Lesbain Vampire Killers' było całkiem przyjaźnie zmontowane. Te wszystkie przejśćia między scenami i podpisy trochę jak w 'Heroesach' (serialu w sensie) nadawały odpowiedniego charakteru. Nie zabrakło też kilku niezapomnianych motywów, jak choćby dziewczyny mówiącej ciągle 'yaaaa' i wilkołaka geja! Wręcz urocze.

Ale oczywiście nie każdemu muszą się tego typu żarty podobać. Mało tego, jestem przekonany, że większości osób się ten film nie spodoba. W końcu nie każdy lubi świadomie oglądać produkcje z założenia ocierające się o kicz i absurd. Nie mniej jednak warto spróbować. Tym bardziej jeśli do gustu przypadł Ci 'Planet Terror', szanse na dobrą zabawę podczas 'Lesbian Vampire Killers' się zwiększają.

piątek, 3 lipca 2009

'Epoka lodowcowa 3: Era dinozaurów' premierą lipca

Zawsze, gdy przychodzi lato, przychodzi też narzekanie. I wcale nie myślę tu o pogodzie, która w tym roku robi wszystko, żeby wieszać na niej psy, a o repertuar kinowy. Bo w tzw. sezonie ogórkowym na srebrnych ekranach pojawia się o wiele więcej komercji niż w miesiącach zimowo-wiosennych. Ale czy na prawdę są powody do narzekań, jeśli ta komercha jest tak zachęcająca, jak w tym miesiącu? Potencjalnych hitów jest co najmniej kilka, a dla mnie najbardziej interesująco prezentuje się 'Epoka lodowcowa 3: Era dinozaurów' (premiera: 01.07.20009).

Myślę, że tej animacji przedstawiać nikomu nie muszę - w końcu to obok Shreka najbardziej rozpoznawalna animowana seria w 3D. W trzeciej odsłonie spotkamy się z tą samą paczką znajomych - będzie Sid, Diego, Manny i oczywiście Wiewiór. Ale, ale - ponieważ to właśnie ten ostatni wielbiciel orzeszków jest chyba źródłem sukcesu dwóch poprzednich części, twórcy filmu postanowili wykorzystać jego fenomen i serię wzbogacić o postać Wiewióry! Czy wyjdzie im to na zdrowie możemy przekonać się tylko w kinach. Ja nie lubię tego typu 'rewolucji'. Dodam tylko, że ta animacja, jak zresztą większość tych made in USA w ostatnich miesiącach będzie możliwa do zobaczenia w 3D oraz w postaci normalnej.

Pozostając w klimatach produkcji skierowanych do młodszej widowni, warto zwrócić uwagę na najnowszego 'Harrego Pottera' (premiera: 24.07.2009). Tym razem, w szóstej już odsłonie, młody czarodziej będzie zmagał się z Księciem Półkrwi. Ciekaw jestem jak autorzy scenariusza i reżyser poradzą sobie z co raz większą mrocznością serii, która postępuje z części na część. Jeśli najnowszy Potter będzie zbyt ugłaskany z pewnością zakończy się porażką, może nie tyle finansową, ile artystyczną. Ale czy to kogoś interesuje? W końcu od dawna wiadomo, że Hollywood i pieniądze to niemal synonimy.

A pieniądze można zdobywać na różne sposoby, nie tylko adaptując książkowe bestsellery, ale też szokując cały świat. Taką strategię obrał Sacha Baron Cohen wcielając się w postać geja-projektanta o imieniu 'Bruno' (premiera: 10.07.2009). Rozrywkę otrzymamy zapewne na podobnym poziomie jak w 'Boracie', czyli niewyszukane żarty z głębszą myślą. W wakacje ujdzie.

W kategorii rozrywki dla mas, w lipcu mamy jeszcze 'Adrenalinę 2. Pod napięciem' (premiera: 24.07.2009). Pierwszą część kiedyś tam oglądałem i nic już z niej nie pamiętam. Totalne nic. Druga jest ponoć jeszcze bardziej bezmózga, ale też akcji jest więcej. Gratka przede wszystkim dla fanów gatunku.

Ale spokojnie, nie samymi wysoko budżetowymi produkcjami lipiec stoi. Trochę w tym zasługi polskich dystrybutorów, którzy na ekrany naszych kin wpuszczają (nie)regularnie klasyki kina światowego. I tak na ten miesiąc przypadły re-premiery dwóch filmów: 'Hair' (premiera: 31.07.2009) i 'Gabinet doktora Caligari' (premiera: 10.07.2009). Ten pierwszy jest hippisowskim musicalem reżyserowanym przez Milosa Formana, natomiast drugi zalicza się do klasyki horroru. I chociaż jest filmem niemym, to zapewniam, że takie kino również potrafi wprowadzić widza w odpowiedni klimat.

Nie tylko klasyką musi żyć w tym miesiącu fan horrorów. Będą jeszcze co najmniej dwie produkcje spod znaku grozy warte uwagi - pierwsza to 'Egzorcyzmy Dorothy Mills' (premiera: 17.07.2009). Cudów nie ma się co spodziewać, na pewno nie będzie to nic na poziomie 'Egzorcyzmów Emily Rose', jednak warto zauważyć, że to kino europejskie (francusko-irlandzkie), a po zeszłym roku horrory ze Starego Kontynentu mają markę bardzo dobrą. Wystarczy wspomnieć choćby [Rec], czy Sierociniec. Jeśli 'Egzorcyzmy Dorothy Mills' choć w niewielkim stopniu zbliżą się poziomem straszenia do któregoś z tych obrazów, będę w pełni usatysfakcjonowany.

Z filmów mrocznych mamy również 'Horsemen - jeźdźcy Apokalipsy' (premiera: 10.07.2009). Tematy apokaliptyczne im bliżej roku 2012, tym bardziej wydają się być interesujące, jednak spokojnie, to nie jest żadna makabra z apokalipsą w tle. Bardziej coś w klimatach 'Siedem', gdyż podobnie jak w tym legendarnym thrillerze mamy mordercę, który podąża biblijną drogą Czterech Jeźdźców Apokalipsy. Na szałowe wykonanie jednak bym nie liczył.

W lipcu warto też zwrócić uwagę na rewelacyjnie obsadzonych 'Wrogów publicznych' (premiera: 17.07.2009) z Johnnym Deppem i Marion Cottilard, oraz chilijski dramat zbierający całkiem pochlebne recenzje - 'Służąca' (premiera: 17.07.2009)

Na zakończenie tradycyjnie zwiastun:

 

Premiera miesiąca:

Premiera miesiąca
Tytuł: 'Wszystko, co kocham'

premiera: 15.01.2010


gatunek: dramat

reżyseria: Jacek Borcuch

scenariusz: Jacek Borcuch

obsada: Olga Frycz, Andrzej Chyra, Mateusz Kościukiewicz, Katarzyna Herman