czwartek, 28 lutego 2008

Sweeney Todd: Demoniczny golibroda z Fleet Street

Oscary już wprawdzie za nami, ale to nie znaczy, że trzeba zapomnieć o filmach na nich nagrodzonych. W poprzedniej recenzji opisywałem 'Pokutę', tym razem recenzja zdobywcy Oscara za najlepszą charakteryzację- 'Sweeney Todd: Demoniczny golibroda z Fleet Street'. Poza tym była to najbardziej polecana przeze mnie premiera lutego.

tytuł oryginalny:
Sweeney Todd: The Demon Barber of Fleet Street
gatunek:
musical, thriller
reżyseria:
Tim Burton
scenariusz:
John Logan
zdjęcia:
Dariusz Wolski
muzyka:
Stephen Sondheim
obsada:
Johnny Depp Johnny Depp Sweeney Todd
Helena Bonham Carter Helena Bonham Carter Pani Lovett
Alan Rickman Alan Rickman Sędzia Turpin
Timothy Spall Timothy Spall Beadle
od lat: 16
czas trwania: 116 minut
cena DVD: 41,49 zł
moja ocena: 4/6


Tim Burton i Johnny Depp, to nie wątpliwie jeden z najlepszych duetów w Hollywood. Pierwszy filmy reżyseruje, drugi w nich gra. Każde ich spotkanie na planie daje owoc w postaci filmu co najmniej interesującego. Tym razem obaj panowie wzięli na warsztat brodwayowski musical, o kapitalnym moim skromnym zdaniem, tytule - 'Sweeney Todd: demoniczny golibroda z Fleet Street'. Co z tego wynikło? To zależy, czy lubicie Burtona , czy nie.

Chyba nie ma się co łudzić, że jego kino przypadnie każdemu do gustu. Patrząc chociażby na takie jego dzieła, jak genialny 'Edward nożycoręki', czy 'Charlie i fabryka czekolady' nie sposób dojrzeć czegoś unikatowego w tych obrazach. Nie, nie chodzi mi tu o Johnnego Deppa, chociaż faktycznie, jest on zarówno unikatowy jak i jest czymś wspólnym dla 'Sweeney Todd...' i wspomnianych filmów. Raczej myślę tu o pozornie przesadzonej charakteryzacji i scenografii dzięki którym przenosimy się w inny, bardziej magiczny świat. I to właśnie miedzy innymi dzięki nim nasz golibroda z Fleet Street jest tak demoniczny jak być powinien.

A kim w ogóle ów golibroda jest? Może zacytuję:

'
There was a barber and his wife /Był raz golibroda i jego żona/
and she was beautiful... /i była piękna.../
a foolish barber and his wife. /Głupi golibroda i jego żona./
She was his reason for his life... /Była powodem dla którego żył.../
and she was beautiful, /I była piękna,/
and she was virtuous. /i była cnotliwa./
And he was... /A on był.../
nieve. /naiwny./
There was another man who saw /Był inny który dostrzegł/
that she was beautiful...' /że była piękna.../

No i już chyba wszystko jasne. Ten 'inny' postanowił pozbyć się konkurenta. A że był wyżej postawiony, nie sprawiło mu to większych problemów. Jednak po pewnym czasie golibroda wraca do Londynu jako Sweeney Todd i postanawia odnaleźć swoją miłość oraz zemścić się na swoim dawnym rywalu. Przy użyciu swoich brzytw oczywiście. Zanim to jednak nastąpi przetestuje je na kilku mieszkańcach Londynu, których później kochająca go sąsiadka przerobi na... placki. Tyle tytułem generalnego zarysu sytuacji.

Jak teraz na to patrzę, to wydawać by się mogło, że fabuła jest bardziej interesująca niż była w rzeczywistości. Mi zabrakło trochę zwrotów akcji, elementu zaskoczenia, czy czegoś w ten deseń. Trochę ten niedosyt zaspokaja końcówka, w której dochodzi do serii dość zaskakujących zbiegów okoliczności.

Jest jednak coś, co pozwala przeżyć jakoś tą średniznę scenariusza i czerpać przyjemność z oglądania. Nie, nie mam tu na myśli ścieżki dźwiękowej, która stoi na przyzwoitym poziomie, wszak to musical, więc tego należało się spodziewać. Nie myślę też o zdjęciach i charakteryzacji, które choć świetne nie udźwignęły by ciężaru całego filmu. Chodzi mi o Johnnego Deppa, który po raz kolejny daje popis swojego geniuszu.

To że jest świetnym aktorem już wiedziałem. Miłą niespodzianką było dla mnie to, że całkiem nieźle śpiewa. Co ważniejsze śpiewanie nie przeszkadza mu w graniu. Zgodnie z tytułem był demoniczny, więc nominacja do Oscara jak najbardziej zasłużona. Pozostali aktorzy pozostają w jego cieniu, chociaż zarzucić im nie ma czego. Jako ciekawostkę dodam tylko, że w filmie występuje też Sacha Baron Cohen (AKA Borat, Ali G) jako włoski golibroda - Adolfo Pirelli.

I na tym chyba swój wywód na temat tego 'Sweeney Todd...' skończę. Oglądało mi się go przyjemnie, chociaż nie aż tak, jak 'Edwarda nożycorękiego', czy 'Charliego i fabrykę czekolady'. Fabuła mnie nie porwała i to chyba największy zarzut. Z tym że bardziej z nim powinienem się udać do twórców pierwowzoru, bo Burton zrobił po prostu swoje. Jego dzieło wygląda ładnie, tylko brakuje mu trochę wnętrza. To trochę tak, jakby główna bohaterka zapomniała dodawać farszu do swoich placków. I o ile w jej przypadku (przynajmniej z początku) wyszło by to chyba na plus, tak w przypadku 'Demonicznego golibrody' ów brak zabiera sporo przyjemności z oglądania.

14 komentarze:

Anonimowy pisze...

Chcę obejrzeć ten film, ale w ostatnim czasie chyba za dużo wydałam w kinie, więc muszę trochę poczekać ;) Zapraszam na nową notkę :)

Anonimowy pisze...

Zapraszam na nową notkę, pozdrawiam :)

Anonimowy pisze...

bardzo chciałabym zobaczyć ten film. Niestety nie miałam okazji, aby zrobić to w kinie, ale już czynię postępy w tym kierunku. Mam nadzieję, że w końcu uda mi się osiągnąć cel, pomimo wielu negatywnych komentarzy.
zapraszam na najnowszą notkę kinową- Step up 2: The streets.
pozdrawiam i ślę buziaki ;*

Anonimowy pisze...

http://niezlekino.pl/2008/02/25/sweeney-todd-i-wszyscy-krewni-edwarda/
Moja recka filmu.

m. pisze...

She was his reason for his life... /Była jego powodem i życiem.../

Raczej: "Była powodem dla którego żył." / "Żył tylko dla niej"

Coś takiego.

Co do filmu, zapowiada się ciekawie, ale myślę, że to nie jest gatunek dla mnie.
No i według mnie premierą miesiąca nie jest 'Mgła' tylko 'Control'. Polecam.

m. pisze...

heej, a skąd się tutaj mój dewplayer wziął??

pafffcio pisze...

Dzięki za komentarze :)

Co do tłumaczenia, to racja, faktycznie lepiej jest tak jak zaproponowałeś, już zmieniłem. Błąd wyszedł z tego, że bez większego sprawdzania skopiowałem tekst z napisów.

A co do dewplayera, to przyznaję, że zauważyłem go najpierw na Twoim blogu. A pisząc tą recenzję stwierdziłem, że pomysł z wrzuceniem fragmentu piosenki do niej może nie być zły, więc z niego skorzystałem ;) Tak więc z tego miejsca dzięki Ci, bo gdyby nie Ty to pewnie bym o jego istnieniu nie wiedział.

Jak chodzi o premierę to mój ulubiony gatunek to horrory, a Mgła zapowiada się interesująco - stąd mój wybór. Ale Control też zapowiada się ciekawie.

m. pisze...

no ok, tylko rzecz w tym że ja prawie cały dzień dekodowałem ich skrypty i próbowałem rozkminić w jaki sposób bezpośrednio odnieść się do 'wrzutowych' plików. i to nie było proste


pozdrawiam,
m.

Anonimowy pisze...

jaki tu ruch w tej notce;)

"Johnny, sweet Johnny..." :) filmu nie widziłam i przyznam sie szczerze, że nie zachęca mnie, podobnie jak "Charlie" (ktorego nie ogladalam do dzis mimo ogolnych zachwytow). pewnie przy jakiejś nocy filmowej sie to nadrobi - w ten sposob zachwycilam sie "Labiryntem fauna", ktory kiedys wydawal mi sie ostatnim filmem na kotry chcialabym pojsc.

"Mgla"...bylam na "Mgle" jakies dwa lata temu w kinie i z tego co pamietam to fabula byla troche inna niz tej obecnej...cos mi sie pomylilo czy sa dwa thrillery o takim samym tytule i oba sa remakami?:)

pafffcio pisze...

Wracając jeszcze do tematu dewplayera, to przepraszam, jeśli poczułeś, że podkradłem Twoją pracę, nie taki był mój zamiar. W sumie moja wina, bo mogłem o to zwyczajnie zapytać.

Jak to z tą Mgłą jest to sam do końca pewny nie jestem, ale ta Mgła dzisiejsza jest inna niż ta sprzed dwóch lat. Ta dzisiejsza jest na bank na podstawie Kinga, tamta poprzednia to był chyba remake czegoś, ale mogę się mylić ;)

Anonimowy pisze...

Heh - w "Sweeney Todd...." nie oczekuje się nagłych zwrotów akcji ani napięcia, wręcz przeciwnie, ta filmowa adaptacja sztuki teatralnej doskonale wręcz oddaje styl do jakiego przyzwyczaja nas teatr. Ten film to poprostu opowieść o życiu desperata, i choć banalnie prosta i miejscami nadużywająca posoki, to przesłanie pozostaje to samo. Bajka dla dorosłych w krwawej oprawie splecionej z jakże niepopularnymi obecnie motywami czysto musicalowymi. Ja bym dał conajmniej 5/6.

pafffcio pisze...

No właśnie, oddaje styl do którego przyzwyczaił nas teatr. A ja od filmu oczekuję jednak trochę innego stylu, klimatu. Co do nadużywania posoki, to moim zdaniem było tyle ile trzeba. Fakt że dużo, jednak taki ten film miał być i nie wyobrażam sobie, żeby było jej mniej. Niemniej jednak szanuję Twoje zdanie, tym bardziej że w gruncie rzeczy nie różni się ono aż tak bardzo od mojego ;) Po prostu widać wolimy inne rzeczy w filmach ;)

Anonimowy pisze...

Super film zwłaszcz jak podzina gardła

Anonimowy pisze...

Super film zwłaszcz jak podzina gardła

Prześlij komentarz

 

Premiera miesiąca:

Premiera miesiąca
Tytuł: 'Wszystko, co kocham'

premiera: 15.01.2010


gatunek: dramat

reżyseria: Jacek Borcuch

scenariusz: Jacek Borcuch

obsada: Olga Frycz, Andrzej Chyra, Mateusz Kościukiewicz, Katarzyna Herman