piątek, 21 sierpnia 2009

Harry Potter i Książę Półkrwi


tytuł oryginalny:

Harry Potter and the Half-Blood Prince
gatunek:
familijny, fantasy, przygodowy
reżyseria:
David Yates
scenariusz:
Steve Kloves
zdjęcia:
Bruno Delbonnel
muzyka:
John Williams, Nicholas Hooper
obsada:
Daniel Radcliffe Daniel Radcliffe Harry James Potter
Rupert Grint Rupert Grint Ronald "Ron" Weasley
Emma Watson Emma Watson Hermiona Granger
Tom Felton Tom Felton Dracon "Draco" Malfoy
Bonnie Wright Bonnie Wright Ginny Weasley
Alan Rickman Alan Rickman Profesor Severus Snape
Michael Gambon Michael Gambon Profesor Albus Dumbledore
Evanna Lynch Evanna Lynch Luna Lovegood
Jessie Cave Jessie Cave Lavender Brown
Helena Bonham Carter Helena Bonham Carter Bellatrix Lestrange
od lat: 12
czas trwania: 155 minut
cena DVD: aktualnie w kinach!
moja ocena: 3/6


"No ale jak zachwyca, jak nie zachwyca?"
Mógłbym zacytować tutaj Gombrowicza, bo mimo że wszyscy na około pieją z zachwytu nad najnowszą odsłoną Harrego Pottera, ja jakoś nie jestem do niej przekonany. Właściwie to uważam ją za zwykłego średniaka, który do książki się nie umywa. Ale jeśli reżyser nakreśla wątki pod widownię masową, a nie osobę z książkami zapoznaną, nie można spodziewać się więcej.

Fabularnie było o czym opowiadać. Oto świat magii staje przed wielkim zagrożeniem. Sami-Wiecie-Kto powraca, werbuje swoją armię Śmierciożerców i planuje atak na Hogwart. W tym celu wyznacza specjalną misję Darco Malfoyowi. W między czasie tajemniczo, acz regularnie znika gdzieś profesor Dumbledore. Co się za tym wszystkim kryje dowiadujemy się w ostatnich 30 minutach, najlepszym fragmencie filmu. Wcześniej otrzymujemy uczuciową papkę. I to nawet nie dla nastolatków.

Przez pierwsze dwie godziny reżyser zaserwował nam śliczną brazylijską telenowelę, z domieszką magii. Hermiona (Emma Watson) kocha się w Ronie (Rupert Grint), Ron kocha się w Lavender Brown (Jessie Cave). Potter (Daniel Radcliffe) kocha się w Ginny (Bonnie Wright), Ginny kocha się w Deanie Thomasie (Alfie Enoch). I tak przez grubo ponad pół filmu. Och, jacy oni są nieszczęśliwi, chciałoby się krzyknąć. Problem polega na tym, że gdyby nie to, że non stop bohaterowie gadają o tej miłości, w ogóle nie było by jej widać na ekranie. Poza tym to wszystko strasznie schematyczne. Nie wymagam, żeby Hermiona, Harry i Ginny stworzyli trójkącik, ale trochę pokombinować można było i w najlepszym wypadku zrezygnować chociażby z takiego afiszowania wątku Ron-Lavender-Hermiona. Choć akurat w tym motywie sytuację ratuje trochę Emma Watson, której postać była napisana o tyle dobrze, że było widać jej uczuciowe problemy. A ona zrobiła swoje.

Zresztą aktorką jest nieprzeciętną, co udowodniła w częściach poprzednich. Przyznam jednak, że mam do niej słabość, więc trochę obiektywizmu może mi brakować. Pozostali aktorzy, poza Evanną Lynch (Luna Lovegood) i Heleną Bonham Carter (Bellatrix Lestrange) wypadli słabo, albo przeciętnie. Daniel Radcliffe niczym nie zachwycił, Rupert Grint miał jedynie przebłyski, Michael Gambon (Dumbledore) nie miał czego zagrać, a Alan Rickman (Severus Snape) był drętwy. Wróćmy jednak do dwóch wspomnianych drugoplanowych postaci - Luna Lovegood najprawdopodobniej zdołała olśnić wszystkich już w poprzedniej części. Ja niestety widziałem ją pierwszy raz dopiero w tej odsłonie, stąd mój zachwyt trochę spóźniony, ale nie da się ukryć, że Luna miała w sobie więcej magii niż cały film. Natomiast Helena Bonham Carter to już klasa sama w sobie. Role pokręconych kobiet wyraźnie jej pasują (popatrzmy chociażby na 'Demonicznego golibrodę'), a za wcielenie się w Bellatrix ze spokojem powinna otrzymać nominację do Oscara, a kto wie, czy nie statuetkę. Czas pokaże.

Bardzo pozytywnie na tle tej całej miernoty wypadają zdjęcia. Wszelkiej maści krajobrazy ukazane są bardzo majestatycznie i wprawiają w prawdziwy zachwyt. Poza tym, tam gdzie ma być mrocznie, mrocznie jest i to właściwie w dużej mierze zdjęcia przesądzają o sukcesie końcówki filmu (scena w jaskini), bo to one tworzą tam klimat.

Wiele zastrzeżeń mam natomiast do muzyki. Była bardzo słabo dopasowana i jakoś nie zawsze współgrała z tym, co pojawiało się na ekranie. Raz wjeżdża jakieś pianinko, raz gra cała orkiestra. Wszystko to takie byle jakie i byle gdzie. Pół produkt muzyczny. Może na płycie się jeszcze sprawdzi, ale z obrazem już nie. I to bodajże pierwsza część, w której muzyka mi nie odpowiadała.

Na koniec zostawiłem sobie najbardziej smakowity kąsek. Do skrytykowania oczywiście. Mianowicie chodzi mi o zgodność filmu z książką. Czy mógłby mi ktoś wytłumaczyć, dlaczego pozostawiono podtytuł Książę Półkrwi? Ja rozumiem, że w książce odgrywał on istotną rolę, ale w filmie? Przecież Książę nie pomógł Harremu zdobyć Ginny. W kontaktach na linii Ron i Hermiona też się nie wykazał. Skrobnął co prawda kilka notatek w podręczniku, który wpadł w ręce Pottera, ale przecież to jakiś wątek poboczny, czasowypychacz. Tak odebrałbym tę postać, gdyby nie to, że czytałem drukowany pierwowzór. Tam jego znaczenie i wpływ książki i notatek na młodego czarodzieja był jakoś zaznaczony. W filmie od czasu do czasu reżyser sobie o tym przypominał, wstawiał scenkę, w której Potter trzymał/czytał książkę Księcia Półkrwi, po czym wracał do swoich amorków. A zakończenie w którym ów Książę przyznaje się do swojej tożsamości było iście żenujące. Zero dramaturgi, natomiast pełne zaskoczenie, bo chyba przez ostatnią godzinę o nim nie było słowa.

I co tu w takiej sytuacji mówić? Nie widziałem co prawda piątej części na ekranie, ale z pozostałych ta prezentuje się najsłabiej. Tradycyjnie okrojono książkę, niestety tym razem wybrano nie te fragmenty co trzeba na wątki główne. To trochę tak, jakby mieć składniki na pyszne ciasto, ale dodać za dużo cukru i wszystko diabli wzięli. Cały wysiłek na marne. Szkoda tylko, że przeciętny widz musi tą przesłodzoną potrawę skonsumować swoimi oczami.

10 komentarze:

Agniecha pisze...

no w końcu znalazł się ktoś kto popiera moją opinię. Czyż naprawdę nie był to irytujący i bezsensowny film? Po co było to wszystko. Autentycznie postać Snape`a została zepchnięta na dalszy plan, a przecież to on jest tytułowym Księciem Półkrwi. Strasznie to wkurza. Wszystko takie okrojone. zawsze zresztą tak jest, ale tutaj to co zostało nie ma najmniejszego sensu. Cieszę się, że też się z tym zgadzasz.
pozdrawiam i zapraszam do siebie na dwie nowe dramatyczne notki z domieszką akcji "Patrol" oraz "Miasto śmierci" na podstawie głośnej sprawy kobiet z Juarez.
buziaki ;***

ktrya pisze...

O kolejna krytyka, brakowało mi Snape'a i zajęć z nim, i w ogóle jak na tytułową rolę za mało go było. Ale reszta w porządku, Luna tylko mnie strasznie irytowała.

maxcine pisze...

Ja w ogóle nie mam przekonania do filmowego Pottera. Po tych wszystkich ochach i achach obiecałem sobie, że na tą część pójdę do kina, ale okazało się, że nie grają bez dubbingu więc poszedłem na Epokę. I nie żałuje, a teraz widzę, że i tak nie ma czego. Poczekam może na DVD... może ktoś mi pożyczy :P

Lola King pisze...

Ja dopiero wybieram się na ten film, mam czas, bo u mnie w kinie będzie jeszcze wyświetlany przez cały tydzień. To chyba pierwsza negatywna, albo po części negatywna recenzja jaką przeczytałam o tym filmie, ja też czegoś wielkiego się nie spodziewam, ale skoro widziałam już poprzednie części, to zobaczę i tą. Zgadzam się co do Heleny Bohnam Carter, jest wspaniałą aktorką, a tą jej mroczność i tajemniczość wprost uwielbiam. Pozdrawiam ;]

pafffcio pisze...

Agniecha, jeśli chodzi o opinie czytane w necie, to jesteś jak do tej pory jedyną osobą, która moje zdanie podziela! Ale całe szczęście moi znajomi też uważają podobnie, więc nie jesteśmy chyba całkiem mugolami ;)
Ktrya, mnie irytował Potter :P Luna była boska!
MAXcine, ja szczęśliwie trafiłem na wersję bez dubbingu. Ale gdybym poszedł na Epokę, to pewnie byłbym bardziej zadowolony :]
Lola, tą opinię można już pod negatywne zaliczać. Ale może po części za wysokie oczekiwania miałem? Jeśli lubisz HBC, to w Potterze na pewno Ci się spodoba :) Dla niej czekam w sumie na części ostatnie, bo powinno być jej tam więcej, jeśli mnie pamięć nie myli :)
Pozdrawiam,
pawcio

Hzy pisze...

emma w. fajna dupa, hehe

ogolnie film zasluguje na 3, ale w skali 1-10 (chociaz i tak lepszy niz ten poprzedni). nie rożumie troche czemu 3/6, z recenzji (zgadzam sie z wiekszoscia zarzutow) wychodzi 1,5/6, pewnie dystrybutor ci placi siano za wyzsze oceny sprzedawczyku

pozdro

pafffcio pisze...

No wiadomo, że mi płaci siano, dlatego 'duż gwiazdek :D Jakbyś mnie nie wygadał, to bym się mógł podzielić, a tak to nici :P
A tłumacząc się dlaczego aż trzy dałem - na dwie zasługuje ze spokojem (ostatnie minuty + zdjęcia + kilka innych fajnych motywów), a jedną w prezencie za rolę Bohnam Carter, bo dla niej ten film warto obejrzeć.
Pozdro!
pawcio

szymalan pisze...

A ja będę niezmordowanie bronił tego filmu :D Dla mnie najlepszy Potter jaki powstał. Świetnie napisany, wizualnie kapitalny, bardzo dobrze zagrany.
Ja nie rozumiem po co komu rozwijanie tego tytułowego wątku księcia w nieskończoność. jest książka?- jest. Jest na jej punkcie obsesja harrego? jest! książę sie ujawnia ? ujawnia! Więc ileż moi drodzy można. Ten film i bez tego trwa ponad bodajże 150 minut, a przecież wątek ten jest tu akurat namniej istotny. Nie trzeba tłumaczyć tego, bo to po prostu dla fabuły niepotrzebne i zbędnie rozwlokło by cały film. Tytuł to żaden od razu wyznancznik tego jaka ma być fabuła całego filmu. Ta miała sie skupiac na rozpoczynającej sie wojnie w świecie Rowling i wg mnie to sie pokazac Yatesowi udało.
Z kolei romanse- dla mnie nie miały by one sensu, gdyby nie potężna ilość dobrego humoru. W przeciwienstwie do brazylijskich telenowel , gdzies wszystko jest śmirtelnie poważne i pozbawione dystansu- yates zaserwował nam owszem sposoro nastoletnich miłostek, jednak wszystko z odpowiednim przymróżeniem oka ;)
No i co wszyscy mają do tej muzyki to też dla mnie zagadka totalna :D Dla mnie nie musi sie jakos wybijać . Słuchałem uważnie podczas senasu, a na płycie potem chyba z 30 razy już. Nic mi w niej nie przeszkdzadza, a wręcz wg mnie dużo zyskuje swoją prostotą i minimalizmem.
Czy z czyms się z Tobą zgadzam? Tak! Luna. Luna to najprawdziwsza magia, większa od kociołów pełnych złowrogich eliksirów, czarów wypuszczanych z różdżek, czy sów przynoszących listy. Od początku ją uwielbiam , zarówno w książkach, jak i w filmach. :D
pozdrawiam ;)

pafffcio pisze...

A ja się będę upierał przy swoim - rozwinięcie wątku Księcia Półkrwi i jego wpływu na Harrego dodałoby dodatkowej tajemniczości, która w tej części była wskazana. Ale oczywiście nie kosztem rozwlekania filmu, tylko wywalenia z niego połowy romansów ;) Co do skupienia na rozpoczynającej się wojnie, to też wypadło dla mnie słabo - wątek Darco był dość słabo poprowadzony.
Do romansów się w żaden sposób nie przekonam, bo dla mnie było ich za dużo i były nudne, nawet kilka śmiesznych scen nie pomogło.
A muzyka to przy tym wszystkim pikuś ;) Bo chociaż nie zachwycała i trochę mnie drażniła, to jednak przy lepszym scenariuszu nie zwróciłbym na to większej uwagi ;)
Dzięki za ten obszerny komentarz :)
Pozdrawiam,
pawcio

Anonimowy pisze...

Krótko i na temat: Najlepszy Potter z całej serii!

Prześlij komentarz

 

Premiera miesiąca:

Premiera miesiąca
Tytuł: 'Wszystko, co kocham'

premiera: 15.01.2010


gatunek: dramat

reżyseria: Jacek Borcuch

scenariusz: Jacek Borcuch

obsada: Olga Frycz, Andrzej Chyra, Mateusz Kościukiewicz, Katarzyna Herman