piątek, 9 maja 2008

Death Proof

Jest już recenzja 'Planet Terror', czas najwyższy na 'Death Proof'. Jest to chyba najdłuższa recenzja na tym blogu, ale też o Tarantino to ja bym godzinami mógł pisać. Mam nadzieję, że się spodoba, będę wdzięczny za komentarze.





reżyseria:

scenariusz:
obsada:
Kurt Russell - Grindhouse: Death Proof Kurt Russell : Stuntman Mike
Rosario Dawson - Grindhouse: Death Proof Rosario Dawson : Abernathy
Vanessa Ferlito - Grindhouse: Death Proof Vanessa Ferlito : Arlene "Butterfly"
Jordan Ladd - Grindhouse: Death Proof Jordan Ladd : Shanna
Rose McGowan - Grindhouse: Death Proof Rose McGowan : Pam
Sydney Tamiia Poitier - Grindhouse: Death Proof Sydney Tamiia Poitier : Jungle Julia
Tracie Thoms - Grindhouse: Death Proof Tracie Thoms : Kim
Mary Elizabeth Winstead - Grindhouse: Death Proof Mary Elizabeth Winstead : Lee
Zoe Bell - Grindhouse: Death Proof Zoe Bell : Zoe

moja ocena: 6/6
zwiastun


Na świecie nie ma chyba drugiego reżysera którego filmy niemal natychmiast po premierze stawały by się kultowe. A tym jedynym jest Quentin Tarantino. Jego najnowszy film ‘Grindhouse vol. 1: Death Proof’ wkrótce zapewne również uzyska taki status.

‘Death Proof’ jest to pierwsza część ‘zestawu’ filmów, stworzonych przez Tarantino i Rodrigueza (jego część nosi nazwę Planet Terror). Filmy te mają nawiązywać do tradycji podwójnych pokazów filmów klasy ‘G’ w latach 70’. W tych pokazach epatowano przemocą, seksem i wszystkim innym, co mogło szokować. A że takie pokazy w Polsce miejsca nie miały to nie będziemy mieli okazji zobaczyć ich jeden po drugim, przedzielonych zapowiedziami fikcyjnych filmów. Ale nie jesteśmy jedyni – poza USA i Wielką Brytanią wszędzie filmy te puszczane są oddzielnie.

Pierwsza część „Grindhouse’u” opowiada historię kaskadera, który dla zabawy zabija swoim samochodem młode kobiety. Jest to pewnego rodzaju zemsta za to, że nie kojarzą filmów w których on kiedyś grał. Pomysłów na uśmiercanie dziewczyn mu nie brakuje, wszak jego samochód jest praktycznie niezniszczalny. No może nie niezniszczalny, ale taki z którego zawsze wychodzi się cało. Oczywiście tylko wtedy gdy się go prowadzi. Produkcja Tarantino składa się z jakby dwóch części, ich wspólnym elementem jest właśnie kaskader Mike. Poza nim w obydwóch częściach możemy podziwiać piękne kobiety (w drugiej warto zwrócić uwagę na wyjątkowo piękną Mary Elizabeth Winstead). Jednak między wspomnianymi paniami jest pewna różnica – te z drugiej części nie dadzą sobie łatwo ‘w kaszę dmuchać’ i z ofiary przeistoczą się w rządnego zemsty na kaskaderze łowcę.

Żeby ‘przejechać’ seans cało najlepiej jest się odpowiednio nastawić. W końcu to że film kosztował miliony dolarów nie znaczy że nie może być pokłonem w stronę kina klasy ‘G’. I dlatego trzeba przymknąć oko na niektóre naciągnięcia. Trzeba też przyznać, że film został świetnie wystylizowany na swój gatunek – wygląda jakby taśma filmowa była już mocno zużyta, momentami mamy wrażenie, że ktoś coś z niego wyciął, a w pewnym momencie dzieło Tarantino staje się czarno-białe. Całość robi doskonałe wrażenie i mimo że żadnej ‘prawdziwej’ tego typu produkcji nie widziałem, to nie miałem problemu żeby odczuć ich klimat. Warto tu dodać, że ciekawym rozwiązaniem było połączenie elementów lat 70 (prawie cały film) z współczesnością (komórki, samochody). Niestety łącząc te elementy twórcy chcieli sobie dorobić i w filmie znalazła się kompletnie niepotrzebna, reklama Nokii... Niby szczegół, ale tak bardzo rzucał się w oczy, że aż drażnił...

Na tym jednak negatywne akcenty w filmie się skończyły. Wszystko inne było już na najwyższym poziomie, takie do jakiego jesteśmy przyzwyczajenie w produkcjach Tarantino. Wbrew temu co można usłyszeć film nie jest aż tak brutalny – w porównaniu do niektórych produkcji powstających w ostatnim czasie. Gdy jednak któraś z bohaterek już umiera jest to ukazane w iście artystyczny sposób, jak na podrzędny film przystało. Quentin Tarantino jak żaden inny reżyser umie pokazać masakrę w sposób wręcz piękny. Było to widać w Kill Billu podczas masakry u O-Ren, jest to też widoczne w tej produkcji, w scenie wypadku.

Nie można jednak całego sukcesu zapisywać na konto reżysera. Z pewnością jego dzieło straciło by co najmniej połowę swego uroku, gdyby nie znakomita obsada. Główną rolę w filmie gra Kurt Russell. Wciela się on, jak już wspomniałem, w rolę zapomnianego kaskadera, który najlepsze lata kariery ma już za sobą. Podobnie można było myśleć o aktorze, gdyż jego najlepsze role przypadły na lata 80-te. Jednak w ‘Death Proof’ Kurt przeżywa drugą młodość i jest zdecydowanie najbardziej wyrazistym aktorem w filmie.

Z grona dziewczyn które wystąpiły jako potencjalne ofiary kaskadera Mike’a mi najbardziej przypadł do gustu występ Zoe Bell. Można powiedzieć, że w tym filmie grała samą siebie, ponieważ do tej pory występowała jedynie jako kaskaderka i właśnie taki zawód wykonuje jej postać w filmie (zresztą jej bohaterka też ma na imię Zoe). Brak doświadczenia w zawodzie aktorskim nie przeszkodził jej jednak by znakomicie odegrać swoją rolę i moim zdaniem była najbardziej wyrazistą kobietą grającą w ‘Death Proof’. Nie można jednak zapominać o innych przedstawicielkach płci pięknej, które w tym filmie wystąpiły. Wspominałem już o pięknej i młodej Mary Elizabeth Winstead, której karierę warto obserwować, gdyż wkrótce może stać się jedną z gwiazd Hollywood. Warto też napisać parę słów o równie pięknej jak Mary Winstead Rosario Dawson, która prezentuje się nie gorzej niż wspomniane wcześniej aktorki, a i talentu jej nie brakuje.

Zalety ‘Death Proof’ można by mnożyć w nieskończoność. Jest ich zdecydowanie więcej niż wad, których ja zbyt wiele nie dostrzegłem (poza tą kryptoreklamą...). Z rzeczy które mnie najbardziej urzekły należy wymienić genialną scenę pościgu, pod koniec filmu. Jest ona tym bardziej imponująca, jeśli weźmiemy pod uwagę, że była kręcona bez użycia efektów specjalnych!

Poza tym dla mnie jednym z elementów rozpoznawczych filmów Quentina Tarantino jest kapitalna muzyka. I nie inaczej jest tym razem – ścieżka dźwiękowa świetnie pasuje do filmu, a i po seansie miło jest jej posłuchać. Reżyser po raz kolejny wykazał się świetnym wyczuciem w doborze utworów i wygrzebał wiele ciekawych kawałków, a utwory ‘Down in Mexico’ połączony ze zmysłowym tańcem Vanessy Ferlito i lecący z napisami ‘Chick Habit’ to istne mistrzostwo.

Nie zabrakło też czegoś specjalnie dla miłośników filmów Quentina. W ‘Grindhouse vol. 1’ znajdziemy kilka odniesień do ‘Pulp Fiction’ i ‘Kill Bill’a’. Tak więc miejcie oczy (i uszy) szeroko otwarte, a na pewno coś wyłapiecie. Takie dodatkowe smaczki znacznie zwiększają przyjemność oglądania.

Na zakończenie warto też wspomnieć o polskich napisach z jakimi film jest wyświetlany w kinach. Dla mnie były one tak samo rewelacyjne jak sam film. Ktokolwiek ‘Grindhouse vol. 1’ tłumaczył należą mu się wyrazy największego uznania.

Podsumowując – dla fanom tarantinowskiego klimatu to dzieło przypadnie na pewno do gustu. Czy spodoba się pozostałym? Może być różnie, w USA film nie zarabia tyle ile oczekiwano. W Polsce jednak został ciepło przyjęty przez krytyków. Jak zostanie przyjęty przez widzów, to się okaże. Jednak nie warto czekać na jego wyniki finansowe – lepiej zaryzykować wybrać się do kina. Dla mnie nie był to czas stracony.

2 komentarze:

Hzy pisze...

yo, yo, dobry joint

dawno nie bylem tutaj i jak widze dajesz rady, nie poddajesz sie mimo, ze psiarnia wciaz na karku.
taksty obfite, dosc czeste, jakies polecanki, no no, naprawde szacun, zią, patrzac na ta mam ochote sam... ech w 2007 to byly czasy, bylismy mlodzi, "blogowalismy"..

powiedz mi jeszcze o co chodzi z tym ocenianiem pod tekstami? jakies pkt lansu do pudelka? mam dawac tyle ile mysle czy maxa?

pzdr, jutro zajebisty wieczor w tvp1, a potem tvp2

Anonimowy pisze...

Ha! widziałam ten film. W końcu postanowiłam go obejrzeć, no i w sumie powiem szczerze, że mi się podobał. Potem oglądałam Planet Terror, ale już się tak nie zachwycałam.
zapraszam na najnowszą notkę na filmy-wedlug-agniechy i supernatural-winchesters.
buziaki :*

Prześlij komentarz

 

Premiera miesiąca:

Premiera miesiąca
Tytuł: 'Wszystko, co kocham'

premiera: 15.01.2010


gatunek: dramat

reżyseria: Jacek Borcuch

scenariusz: Jacek Borcuch

obsada: Olga Frycz, Andrzej Chyra, Mateusz Kościukiewicz, Katarzyna Herman