gatunek:
(ponoć) komedia
reżyseria:
Steve Bendelack
scenariusz:
Simon McBurney , Robin Driscoll
zdjęcia:
Baz Irvine
muzyka:
Howard Goodall
obsada:
Rowan Atkinson | Jaś Fasola |
Max Baldry | Stiepan |
Emma de Caunes | Sabine |
Willem Dafoe | Carson Clay |
czas trwania: 89 minut
cena DVD: 24,90
moja ocena: 1,5/6
Jedni go lubią, inni nie znoszą, ale chyba wszyscy znają. O kim mowa? Oczywiście o Jasiu Fasoli. Większość osób widziała przynajmniej jeden gag z jego udziałem, a co niektórzy może nawet poprzedni film, czyli 'Nadciąga totalny kataklizm'. Film nie był może tyle zachwycający, co proroczy - totalny kataklizm nadciągnął, tyle tylko że w 'Wakacjach Jasia Fasoli'. Kataklizm dla widza oczywiście.
Tytułowy bohater, grany tradycyjnie przez Rowana Atkinsona wygrywa na loterii wycieczkę do Francji, konkretniej do Cannes (i jak tu nie wierzyć, że głupi ma szczęście?). Nowy kraj to oczywiście wiele nowych rzeczy, którym trzeba stawić czoła, z pociągami, restauracjami i automatami z jedzeniem na czele. Cóż, widać, że można jednak żyć w XXI wieku w cywilizowanej Wielkiej Brytanii i nie znać pewnych podstawowych dobrodziejstw ludzkości. Jaś Fasola jest tego najlepszym przykładem.
Pastwić się jednak nie będę nad wrodzoną głupotą głównego bohatera, bo to tak, jakbym czepiał się tego, że prawie wcale on nie mówi. Ot, taki urok tej postaci i albo to akceptujesz, albo nie. Mi to aż tak nie przeszkadza, więc stwierdziłem, że 'Wakacje...' mogę obejrzeć. I to był mój błąd.
W zasadzie to nie wiem co tu mam napisać, bo wszystko jest jakby kopaniem leżącego. Ten film był beznadziejny do tego stopnia, że właściwie mógłbym skrytykować każdy jego element. Skupię się więc na tym, co mnie drażniło najbardziej.
Po pierwsze myślę tu o kompletnym braku humoru. Nie mogę wyjść z podziwu, dla autorów scenariusza, bo wydaje mi się nie realne mieć tak kiepskie poczucie humoru. Szczerze mówiąc, nawet nie wiem co tam miało być śmiesznego, bo jakoś przez większość filmu nie widziałem scen, które mogłby by wzbudzić rozbawienie. Owszem, może 5-letnie dziecko zwijało by się ze śmiechu na widok min głupiego Jasia (czy też głupich min Jasia, whatever), ale raczej nie dłużej niż przez pierwsze pół godziny. Później ten patent sprawdzać się przestanie, a nic nowego w zamian nie ma.
Szkoda, bo widać w tym filmie, że Rowan Atkinson potencjał komediowy ma niemały, co w kilku scenach zaprezentował. Jednakże w roli tak nierozgarniętej postaci wykazać się za bardzo nie mógł, tym bardziej że scenarzyści chyba nie chcieli mu nawet pomóc.
Zresztą ten film nie dawał żadnej szansy komukolwiek, na cokolwiek. Widz nie miał szans się dobrze bawić, bo śmieszne to nie było. Nie miał prawa też zachwycić się fabułą, bo ta była dnem totalnym. Pozostaje tylko mieć nadzieję, że podczas realizacji dobrze bawiła się ekipa. Bo inaczej szkoda było wszystkich czasu.
Zapytacie się więc, skąd te pół punktu? Wzięło się ono być może z mojej nadinterpretacji, ale jednak dojarzłem w tym steku bzdur coś głębszego. Chodzi mi mianowicie o zakończenie, które zdaje się być parodią współczesnego kina, w którym im coś bardziej bezsensowne, tym bardziej artystyczne i trzeba się tym zachwycać. Kto miał tę nieprzyjemność i widział, ten wie o co chodzi.
Pozostałym sugeruję pozostać w błogiej nieświadomości. Nie warto cierpieć przez ponad godzinę dla jednej sceny, która zresztą jest dobra tylko pod względem przesłania. Wystarczy, że ja przecierpiałem cały ten czas i z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że jest to jeden z najgorszych filmów, jakie widziałem w tym roku.
Tytułowy bohater, grany tradycyjnie przez Rowana Atkinsona wygrywa na loterii wycieczkę do Francji, konkretniej do Cannes (i jak tu nie wierzyć, że głupi ma szczęście?). Nowy kraj to oczywiście wiele nowych rzeczy, którym trzeba stawić czoła, z pociągami, restauracjami i automatami z jedzeniem na czele. Cóż, widać, że można jednak żyć w XXI wieku w cywilizowanej Wielkiej Brytanii i nie znać pewnych podstawowych dobrodziejstw ludzkości. Jaś Fasola jest tego najlepszym przykładem.
Pastwić się jednak nie będę nad wrodzoną głupotą głównego bohatera, bo to tak, jakbym czepiał się tego, że prawie wcale on nie mówi. Ot, taki urok tej postaci i albo to akceptujesz, albo nie. Mi to aż tak nie przeszkadza, więc stwierdziłem, że 'Wakacje...' mogę obejrzeć. I to był mój błąd.
W zasadzie to nie wiem co tu mam napisać, bo wszystko jest jakby kopaniem leżącego. Ten film był beznadziejny do tego stopnia, że właściwie mógłbym skrytykować każdy jego element. Skupię się więc na tym, co mnie drażniło najbardziej.
Po pierwsze myślę tu o kompletnym braku humoru. Nie mogę wyjść z podziwu, dla autorów scenariusza, bo wydaje mi się nie realne mieć tak kiepskie poczucie humoru. Szczerze mówiąc, nawet nie wiem co tam miało być śmiesznego, bo jakoś przez większość filmu nie widziałem scen, które mogłby by wzbudzić rozbawienie. Owszem, może 5-letnie dziecko zwijało by się ze śmiechu na widok min głupiego Jasia (czy też głupich min Jasia, whatever), ale raczej nie dłużej niż przez pierwsze pół godziny. Później ten patent sprawdzać się przestanie, a nic nowego w zamian nie ma.
Szkoda, bo widać w tym filmie, że Rowan Atkinson potencjał komediowy ma niemały, co w kilku scenach zaprezentował. Jednakże w roli tak nierozgarniętej postaci wykazać się za bardzo nie mógł, tym bardziej że scenarzyści chyba nie chcieli mu nawet pomóc.
Zresztą ten film nie dawał żadnej szansy komukolwiek, na cokolwiek. Widz nie miał szans się dobrze bawić, bo śmieszne to nie było. Nie miał prawa też zachwycić się fabułą, bo ta była dnem totalnym. Pozostaje tylko mieć nadzieję, że podczas realizacji dobrze bawiła się ekipa. Bo inaczej szkoda było wszystkich czasu.
Zapytacie się więc, skąd te pół punktu? Wzięło się ono być może z mojej nadinterpretacji, ale jednak dojarzłem w tym steku bzdur coś głębszego. Chodzi mi mianowicie o zakończenie, które zdaje się być parodią współczesnego kina, w którym im coś bardziej bezsensowne, tym bardziej artystyczne i trzeba się tym zachwycać. Kto miał tę nieprzyjemność i widział, ten wie o co chodzi.
Pozostałym sugeruję pozostać w błogiej nieświadomości. Nie warto cierpieć przez ponad godzinę dla jednej sceny, która zresztą jest dobra tylko pod względem przesłania. Wystarczy, że ja przecierpiałem cały ten czas i z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że jest to jeden z najgorszych filmów, jakie widziałem w tym roku.
6 komentarze:
Nie chce mi się wierzyć. Widziałem większość odcinków Jasia Fasoli i 99% nie miała większego sensu a humor polegał na dość mocno przerysowanej głupocie Jaśka. Serial był super, a pierwszy pełnometrażowy film też był niczego sobie. Wkrótce obejrzę najnowszą, opisaną przez Ciebie odsłonę Fasoli.. i obyś się kurde mylił bo Jasiek to je legenda :P
Nie ukrywam, że nigdy nie przepadałam za głupawym humorem Jasia, ale jeszcze kilka dni temu z czystej ciekawości obejrzałabym ten film. Teraz jeśli nawet nadarzy się okazja to będę uciekać najdalej jak się da...Chociaż w sumie, hola! Czemu ja Ci tak ufam?
hmm ja powiem tak. jak byłam w kinie na tym filmie to prawie cały czas się śmiałam. Nie wiem może się wtedy czegoś naćpałam przez przypadek, bo jak oglądałam film po raz drugi już na płycie to myślałam, że usnę. Prawda jest taka, że już nawet nie wiem co mnie bawiło. No, ale tak czy inaczej wolę Jasia na małym ekranie chociaż i w takiej postaci dawno go już nie widziałam :D
zapraszam na najnowsze notki:
** śpiewające gwiazdy w filmie "Lakier do włosów" na filmy-wedlug-agniechy.blog.onet.pl
** streszczenie odcinka z pluszowym misiem w jednej z ról na supernatural-winchesters.blog.onet.pl
pozdrawiam ;**
Oglądałam film w kinie i z tego co pamiętam, nie bawiłam się jakoś bardzo dobrze... Zgadzam się z Twoją opinią.
Maxcine, być może 'Wakacje...' Ci się spodobają, bo mnie w sumie Jaś Fasola był (i nadal jest) totalnie obojętny. Nie tarzałem się przy nim ze śmiechu, ale też nie patrzyłem na to nie wiedząc co w tym śmiesznego. Raz gagi wychodziły, raz nie, można kilka zobaczyć. Więc jeśli Tobie się on podobał, to spora szansa, że i 'Wakacje Jasia Fasoli' Ci się spodobają. Chociaż patrząc na pozostałe opinie szansa ta jest niewielka ;)
Mrówcio, nie wiem czemu mi tak ufasz, ale nie powiem, jest mi miło niezmiernie z tego powodu :)
Pozdrawiam
Nowy adres bloga, prośba o uaktualnienie linków :)
cinemax.blog.onet.pl
Prześlij komentarz