sobota, 23 stycznia 2010

Parnassus


tytuł oryginalny:
The Imaginarium of Doctor Parnassus
gatunek:
fantasy, przygodowy
reżyseria:
Terry Gilliam
scenariusz:
Terry Gilliam, Charles McKeown
zdjęcia:
Nicola Pecorini
muzyka:
Mychael Danna, Jeff Danna
obsada:
Heath Ledger Heath Ledger Tony
Johnny Depp Johnny Depp Tony (pierwsza przemiana)
Jude Law Jude Law Tony (druga przemiana)
Colin Farrell Colin Farrell Tony (trzecia przemiana)
Christopher Plummer Christopher Plummer Dr Parnassus
Lily Cole Lily Cole Valentina
od lat: 12
czas trwania: 122 minuty
cena DVD: aktualnie w kinach!
moja ocena: 3,5/6


Terry Gilliam to dla mnie obok Tima Burtona i Timura Bekmambetova jeden z najbardziej wizjonerskich reżyserów. To właśnie od nich oczekuję, że przy okazji każdego ich filmu przeniosą mnie do świata pełnego magii, iluzji i dziwnych kreatur, w którym wszystko będzie możliwe. Bo nikt inny nie potrafi tego świata stworzyć lepiej niż oni. Taki też świat stworzył w swoim najnowszym filmie, 'Parnassus' Teryy Gilliam, będący swoistą wariacją na temat Alicji w Krainie Czarów i tego co dzieje się po drugiej stronie lustra.

Tytułowy doktor Parnassus jest starcem, mającym grubo ponad tysiąc lat. Skąd ten wiek? Dawno temu zawarł z diabłem pakt, a raczej dokonał zakładu. Szatan pozwolił mu wygrać, a on został skazany na życie wieczne. Hazard jednak uzależnia, więc po tym zakładzie przyszły kolejne. Stawką ostatniego była jego córka, która po ukończeniu 16 roku życia miała trafić w ręce szatana. Doktor Parnassus nie chce jednak do tego dopuścić stąd też po raz kolejny przyjmie wyzwanie ze strony szatana. Czego ono dotyczy? Kto wygra? To wbrew pozorom nie są najistotniejsze elementy filmu.

Dla mnie dużo większe znaczenie miał świat po drugiej stronie lustra. Bo doktor Parnassus potrafił tworzyć widowisko z tego, co znajduje się w umyśle każdej osoby. I właśnie te widowiska były najbardziej efektowną częścią filmu. Świat przedstawiony przypominał mi trochę ten z filmu 'Charlie i fabryka czekolady'. Z jedną różnicą in minus - było go znacznie mniej. Za dużo w tym wszystkim było rzeczy realnych i zwyczajnie zbędnych. Walka o przetrwanie, zbieranie pieniędzy, to wszystko wystarczyło nakreślić i pozwolić widzom odpłynąć w onirycznych wizjach.

Jest jednak jeszcze jeden powód, dla którego warto wybrać się na Parnassusa - to w tym filmie po raz ostatni wystąpił Heath Ledger. Właśnie w trakcie prac nad tym filmem tragicznie zmarł. Zdjęcia jednak kontynuowano, a w jego rolę wcielili się kolejno Johnny Depp, Jude Law i Collin Farrell. Od razu mogę Was uspokoić, wszystkie zmiany wizerunku są logicznie (o ile coś w świecie wyobraźni może być logiczne) uzasadnione. Poza tym są praktycznie niedostrzegalne. Charakteryzatorzy odwalili kawał dobrej roboty i powiem szczerze, że gdybym nie wiedział, to najprawdopodobniej nie domyśliłbym się, że w rolę Tonyego wcieliły się aż cztery różne osoby. Wszyscy wypadli przyzwoicie, nikt jednak nie przyćmił swoją kreacją tego, zdążył stworzyć Ledger przed śmiercią.

Zastanawiacie się kim jest Tony? Jest to najdziwniejsza postać z całego filmu. Przynajmniej z punktu widzenia scenariuszowego. Bo w zasadzie bez niego ten film też by się obył. Chłopaka znajduje właśnie doktor Parnassus i wraz ze swoją świtą ratują go przed śmiercią. On zakochuje się w jego córce i przy okazji ożywia teatr staruszka. Cierpi przy tym na amnezję i do końca nie wie kim był wcześniej. Jak widać, wątek, którego nic specjalnego nie wyróżnia, więc ze spokojem można go wyciąć. A jednak w tej tajemnicy jego pochodzenia jest spory potencjał, który nie został wykorzystany.

Taki w zasadzie jest cały film, strasznie nierówny, w którym momenty bardzo dobre przeplatają się z tymi nudnymi, a chwile magiczne odchodzą po momencie w niepamięć na rzecz scen zwyczajnych. Pod względem aktorskim również bywa różnie, bo z jednej strony aktorzy odgrywający rolę Tonyego wypadają bardzo dobrze, z drugiej jednak stać ich na więcej. Z pustego jednak i Salomon nie naleje, więc i bez dobrego scenariusza aktor nic nie zrobi. I to właśnie na scenariusz zwalę też swój największy zarzut - zakończenie, którego nie zrozumiałem. I chociaż nie o zrozumienie tu chodziło, to jednak niedosyt pozostaje. Zamiast składnego eye-candy dostałem trochę psychodeliczny dramat z niedociągnięciami. Cóż, pozostaje mieć nadzieję, że Tim Burton wraz z Alicją zaprezentują lepszą drugą stronę lustra.

PS. Za seans dziękuję uroczej pracowniczce Multikina :*
PS2. Przypominam o Srebrnych Kadrach - wystarczy wybrać najlepsze filmy, a zyskujecie szansę na wygranie filmów dvd!

10 komentarze:

kulka pisze...

ach och ojej *_*
a co do tych charakteryzacji Tony'ego, to gołym okiem było widać, który jest który, tylko mężczyźni tego nie zauważają ;p

pafffcio pisze...

Hmmm to się miało za dwa dni opublikować, ale mniejsza z tym, notka już wygląda sensownie ;)

A to co piszesz jest całkiem możliwe, no ale co na to poradzę ;) Gdyby się zmieniała Valentina to bym zauważył, a tak nie pozostało mi nic innego jak pochwalić charakteryzatorów ;)
Pozdrawiam,
Pawcio

lola king pisze...

Terry Gilliam to pozytywnie zakręcony wariat, więc i jego filmy takie są. Myślę, jednak, że zawsze warto zobaczyć, nawet jeśli to nie jest przełom w kinie, to i tak zawsze pozostaną niezapomniane wrażenia. Pozdrawiam ;]

Sarka pisze...

Dzisiaj zabieram się za ten film - niestety, nie mam możliwości iść do kina w obecnym czasie;/ www.coraz-blizej.blog.onet.pl

szymalan pisze...

Na trailerze wygląda to na istny cyrk efektów wizualnych, zrealizowany na dodatek chaotycznie i jakoś tak bez większego sensu. Chciałym się pozytywnie roczarować, ale skoro piszesz ze za dużo w tym rzeczy realncyh, to mam obawy czy faktycznie takiego kina oczekuję od Terrego.
Ale zobaczyć zobaczę i podziele się na pewno swoimi odczuciami na blogu.
pozdrawiam

maxcine pisze...

Nie wiem co jest takiego w tym filmie, ale szczerze nie chce mi się oglądać. Jakoś czuje "przez skóre", że ta bajka to nie moja bajka, choć na pewno ją zobacze.
No i ominęły mnie Srebrne Kadry :) Tak z ciekawości, wiadomo może jakie są nagrody (jakie filmy)?

pafffcio pisze...

Maxcine, do Srebrnych Kadrów możesz przyłączyć się w każdej chwili, głosowanie trwa do 7 lutego, więc nawet 6 możesz u siebie zamieścić o tym notkę ;) I oczywiście zawsze możesz głosować! Co do nagród, to w chwili obecnej wiem, że są one ufundowane przez Gutek Film, tak więc na bank są tego dystrybutora. Ale że to nie ja je rozsyłam, to konkretnych tytułów nie znam, ale w sumie mogę się dowiedzieć :)
Pozdrawiam,
Pawcio

Kędzior pisze...

cóż. Parnassus również mnie ciekawił, ale w moim rodzinnym mieście(Radom) oczywiście nie grają tego filmu, więc nie mialem okazji zobaczyc. widze, że Tobie nie za specjalnie przypadł do gustu :). pozdrawiam i zapraszam na swój blog filmowy [ teraz-kino.blog.onet.pl ]

Agniecha pisze...

zobaczę go jeszcze raz, może wtedy więcej zrozumiem :D

Anonimowy pisze...

Byłem na tym filmie kilka tygodni temu. Może i spodziewał się po nim czegoś więcej, ale myślę, że warto było się wybrać do kina, żeby zobaczyć efekty wizji reżysera:-) Wielka szkoda, że to ostatnia rola Heatha Ledgera... Z niecierpliwością czekam na "Alicję..." Burtona - mam nadzieję, że się nie zawiodę.
A przy okazji zapraszam do mnie, tyle że mój blog bynajmniej nie jest o filmach: www.muzykoblog.blog.onet.pl

Prześlij komentarz

 

Premiera miesiąca:

Premiera miesiąca
Tytuł: 'Wszystko, co kocham'

premiera: 15.01.2010


gatunek: dramat

reżyseria: Jacek Borcuch

scenariusz: Jacek Borcuch

obsada: Olga Frycz, Andrzej Chyra, Mateusz Kościukiewicz, Katarzyna Herman