środa, 13 stycznia 2010

Zabić sędziego


tytuł oryginalny:
Les arbitres
gatunek:
dokumentalny
reżyseria:
Yves Hinant, Eric Cardot
obsada:
Howard Webb Howard Webb (on sam)
Mike Mullarkey Mike Mullarkey (on sam)
Darren Cann Darren Cann (on sam)
Peter Froejdfeldt Peter Froejdfeldt (on sam)
czas trwania: 77 minut
moja ocena: 5/6

***

Klagenfurt, Woerthersee Stadion. 92 minuta meczu Austria - Polska. Utrzymuje się wynik 0-1. Rzut wolny wykonują Austriacy. W polu karnym dochodzi do przepychanki. Sędzia Howard Webb uspokaja piłkarzy i pozwala na wznowienie gry. Jeden z Austriaków pada w polu karnym. Webb gwiżdże, dyktuje rzut karny. Dopatrzył się faulu Lewandowskiego. W Polsce nikt tego nie widział. W tym momencie angielski arbiter staje się wrogiem publicznym numer 1 w Polsce. Austriacy oczywiście jedenastkę wykorzystują, zabierając nam ostatnie złudzenia co do awansu. Pojawia się pytanie - czy sędzia wypaczył wynik? Odpowiedź jest prosta - tak Austriacy powinni wygrać.

Myślicie, że to opinia kontrowersyjna? Nie, raczej obiektywna. Tak samo jak dokument 'Zabić sędziego', który prezentuje pracę arbitrów podczas EURO 2008. Wątek Howarda Webba nie jest co prawda jedynym poruszonym w tym filmie, jednak to właśnie wokół wydarzeń z Klagenfurtu kręci się cały turniej z perspektywy sędziów. Pan Webb był w końcu jedynym arbitrem, któremu przesyłano pogróżki, kibice nawiedzali jego rodzinny dom, a śmierci życzył mu nawet sam premier cywilizowanego kraju. Prócz arbitra z Wielkiej Brytanii ważną rolę pełnią też trójki sędziowskie z Włoch, Hiszpanii i Szwecji.

Dla osoby, która piłkę nożną ma za bezmyślną kopaninę ten film będzie bełkotem. Z dwóch powodów. Po pierwsze, trzeba znać przepisy rządzące footballem, żeby wiedzieć, czy sędzia (nie)dyktując spalonego ma rację. Po drugie trzeba było śledzić EURO, bo osoba, która przegapiła na przykład mecz Czechów z Turkami może się trochę pogubić w wydarzeniach. Jest to też jedna z większych wad od strony realizacyjnej - brak wyjaśnień. Reżyser chciał za wszelką cenę zrezygnować z komentarza, by jego dzieło było jak najbardziej obiektywne. Udało się, jednak ucierpiał na tym przekaz. Nie zawsze wiadomo kto z kim gra, o co i gdzie. Czasem wystarczyłby napis wyjaśniający sytuację, informujący o wyniku, miejscu spotkania, czy też godzinie. Tego niestety nie uświadczymy, więc pozostaje zdać się na swoją pamięć, lub po prostu próbować ogarnąć wszystko bez znajomości wydarzeń.

Ktoś może powiedzieć, że od strony technicznej nie ma też zbyt dobrej pracy kamery, nagłośnienie jest takie sobie. Ale przecież trudno żeby ktoś biegał po boisku z kamerą i mikrofonem za sędziami. W efekcie czasem można pogubić się w dialogach arbitrów, można mieć problem z rozróżnieniem, co mówią piłkarze, a co jest rozmową sędziów. Na odbiór całości to jednak nie wpływa. Wszystko widać jak na talerzu. Przez ten obiektywny przekaz każdy może zrozumieć co mu się podoba. Jest to niewątpliwie zaleta, bo dobry dokument nie powinien nam narzucać swojej wizji, tylko skłaniać do refleksji. Pomyślicie sobie być może - a nad czym tu się zastanawiać - biega koleś z gwizdkiem, myli się i jeszcze do tego nie potrafi się przyznać do błędu. A jednak, to wszystko nie jest takie proste, jak się na pierwszy rzut oka wydaje.

Warto też pochwalić reżysera Yevsa Hinanta, za skuteczne uniknięcie pułapki zrobienia z filmu laurki dla UEFA. Organizacja sama w sobie występuje, co najwyżej w postaci komisji oceniających pracę sędziów i Michaela Plattiniego. Zapewne dwie seny z udziałem prezesa UEFA miały być nagrodą za udostępnienie zapisków rozmów sędziów podczas meczów. I chociaż uważam, że jego obecność była w tym filmie kompletnie zbędna, to jednak pozwoliła mi zmienić zdanie na jego temat. Do tej pory miałem go za osobę, której na prawdę leży na sercu dobro footballu. Teraz widzę w nim cwaniaka pokroju Grzegorza Laty, który swoich nie ruszy, a tym którzy mu się sprzeciwiają próbuje odebrać chęć do oporu tak szybko jak tylko się da. I w ogóle po jaką choinkę daje jakieś rady sędziom, skoro to nie jego broszka?

Zostawmy jednak pana prezesa w spokoju, bo to jednak sędziowie są głównymi aktorami, zarówno na boisku, jak i w tym filmie. Ale główny aktor nie zawsze robi co mu się podoba. Gdybym powiedział Wam, że największy wpływ na to kto dostanie żółtą kartkę ma sędzia linowy? Gdybym powiedział, że główny jest tylko marionetką w rękach swoich pomocników? Uwierzylibyście? Ja zapewne nie, dlatego warto zobaczyć 'Zabić sędziego' na własne oczy. Na boisku czasami panuje niewyobrażalny chaos. I nawet trzech facetów nie zawsze ogarnia wszystko to, co się dzieje.

Bo w końcu są tylko ludźmi. Takimi, którzy też mają uczucia, w większości mają rodziny. I nie jest wcale tak, że niesłusznie uznana bramka spływa po delikwencie jak deszcz. Sędzia nie piłkarz, chce grać fair. Jednak nie zawsze się udaje. A nawet jeśli się udaje, to nie oznacza to końcowego sukcesu (sędziowanie finału). Bo Mejuto Gonzalez nie sędziował finału nie dlatego, że popełnił jakieś błędy w trakcie trwania turnieju. Powód był bardziej okrutny i piękny zarazem. Jaki? Domyślcie się sami. Albo obejrzyjcie 'Zabić sędziego'.

***

Przypominam, że cały czas poszukuję chętnych blogerów, którzy przeprowadzą u siebie plebiscyt na najlepsze filmy 2009 roku - Srebrne Kadry. Plebiscyt rusza 19 stycznia, organizatorem jest strona kinomaniaki.com, wśród głosujących zostaną rozlosowane filmy na dvd, a blogerzy którzy zamieszczą u siebie notkę zachęcającą do głosowania i przedstawiającą nominowanych mogą liczyć na reklamę na stronie głównej kinomaniaków. Szczegóły mogę podesłać na maila, piszcie:
pawel.kapitanczyk@gmail.com

5 komentarze:

lola king pisze...

Dla mnie w meczu Polska-Austria ewidentnie był faul, a Webb zrobił to co do niego należało. Oczywiście, że Polacy będą zawsze takie sytuacje rozpatrywać po swojemu, ale to co się później działo, to już nawet nie lekka, a pokaźna przesada. Zapamiętam ten tytuł, być może kiedyś obejrzę. Pozdrawiam ;]

szymalan pisze...

Piłka nożna to zupełnie, zupełnie nie jest moja "cup of tea". ALE..cuś mi się wydaje, że ten mecz o którym pisałeś w pierwszym akapicie to widziałem O.o pamiętam tę sytuację i cały szum jaki się rozrósł wokół tego rzutu karnego. (np. wulgarne komentarze, pisanie obraźliwych piosenek w stronę sędziego itd)
No a co do samego filmu- gdyby to była fabuła to może i bym się skusił, natomiast skoro piszesz, że nie za bardzo "mugol" w tej dziedzinie się połapie w zawiłościach regulaminotywych, to chyba podziękuję. Choć wierze na słowo, że film jest rzetelny, a dla pasjonata z pewnością frapujący.
pozdrawiam :)

maxcine pisze...

Ja również wspomniany mecz widziałem i nie ukrywam, że w pierwszej chwili w myślach Pana sędziego rozjechałem osiemnastokołowcem :) Ale niewielka strata, i tak byśmy nic ciekawego nie zgrali.
Piłką interesuje się okazjonalnie, czyli wszelakie Euro itp wzbudzające największe emocje. Wszystkie ligi nasze czy zagraniczne to nie moja bajka i nie czuje potrzeby zagłębiania się w ten świat. Dla pasjonata piłki na pewno film obowiązkowy, ja natomiast, podobnie jak szymalan, wierzę na słowo, że to dobry film i raczej nie obejrzę :)

Josh pisze...

Ja z kolei jestem zapalonym kibicem, poza piłką uwielbiam również siatkówkę, zwłaszcza, że miasto BB, w którym mieszkam, jest siedzibą jednej z najlepszych drużyn żeńskiej siatkówki w kraju BKS Aluprof.
Zabić sędziego chętnie zobaczę, tylko nie wiem, czy szukać w wypożyczalniach DVD, czy szperać po sieci?
Pozdrawiam

pafffcio pisze...

Siatkówkę też darzę dużą sympatią :)
Co do filmu, to niestety pozostaje chyba szukanie po sieci. Na seansie na którym ja byłem napisy były nawet wyświetlane pod ekranem, z osobnego projektora! A film leciał z dvd. Czyli polskiego wydania nie ma raczej. Na normalną emisję w kinach też nie ma co liczyć. Poszukaj na youtubie, gdy szukałem zwiastuna do tego filmu (oczywiście bez owocnie), widziałem że był ten film w kilku częściach. Problem może być jedynie z językiem/brakiem napisów.
Pozdrawiam,
Pawcio

Prześlij komentarz

 

Premiera miesiąca:

Premiera miesiąca
Tytuł: 'Wszystko, co kocham'

premiera: 15.01.2010


gatunek: dramat

reżyseria: Jacek Borcuch

scenariusz: Jacek Borcuch

obsada: Olga Frycz, Andrzej Chyra, Mateusz Kościukiewicz, Katarzyna Herman