poniedziałek, 7 stycznia 2008

Apocalypto

Po mniej obfitym w recenzje grudniu, styczeń być może będzie bardziej owocny pod tym względem ;) A przynajmniej jego początek. Tym razem recenzja 'Apocalypto'. Mam nadzieję na jakieś komentarze, bo ostatnio ich co raz mniej... A jak mniej komentarzy, to i mniejsza moja motywacja do pisania. A jak Wam się nie chce komentować, to chociaż zagłosujcie w ankiecie obok :P


gatunek:
dramat, przygodowy
reżyseria:
Mel Gibson
scenariusz:
Mel Gibson, Farhad Safinia
zdjęcia:
Dean Semler
muzyka:
James Horner
obsada:
Rudy Youngblood Rudy Youngblood Łapa Jaguara
Dalia Hernandez Dalia Hernandez Seven
Jonathan Brewer Jonathan Brewer Blunted
Morris Birdyellowhead Morris Birdyellowhead Flint Sky
od lat: 18
czas trwania: 139 minut
cena DVD: 36,99 zł
moja ocena: 2/6


Mel Gibson na pewno pokornym reżyserem nie jest. Poprzedni jego film – „Pasja” – wzbudził wiele kontrowersji, głównie przez niezwykle brutalny sposób ukazania męki Chrystusa. Po obejrzeniu „Apocalypto” zaczynam mieć wątpliwości, czy ta brutalność miała służyć oddaniu prawdy, czy zaspokojeniu chorych fantazji reżysera, gdyż w jego najnowszym filmie jest prawie tyle samo krwi co w przeciętnym horrorze gore.

Zdawać by się mogło, że tematyka na to nie pozwoli - Gibson postanowił tym razem zmierzyć się z legendą Majów. Ukazał tą słynną cywilizację w ostatnich dniach przed przybyciem najeźdźców z Europy. Próżno tu jednak szukać jakiejś prawdy historycznej, czy interesujących spostrzeżeń. Autor opowiada całą historię z punktu widzenia jednego z mieszkańców dżungli – Łapy Jaguara. Pewnego dnia jego wioska zostaje napadnięta, a on sam zabrany do niewoli, do czegoś w rodzaju centralnej osady.

Już sam punkt widzenia zdaje się ograniczać wartość edukacyjną tego dzieła. W końcu gdyby osadzić akcję w całości pośród ogromnych budowli wznoszonych przez Majów, a nie gdzieś w dżungli można by pokazać coś bardziej interesującego. W dżungli jedyną rzeczą, którą film może zaoferować w kontekście prawd historycznych, jest sposób polowań tej dawnej cywilizacji. Chociaż, jakby się nad tym głębiej zastanowić , to i tak edukacyjna wartość tego prawie żadna, a i rozrywka nikła. Zresztą takich ‘rozrywek’ Gibson funduje nam więcej. Liczba wyrwanych (i pokazanych widzowi) serc dochodzi do pięciu. Oprócz tego otrzymujemy całkiem realistycznie pokazane inne krwawe obrządki, jak choćby obcinanie głowy. Sensu w tym wszystkim nie widać, a przyjemność z oglądania tego jest taka sama, jak z oglądania skomplikowanej operacji – tyle samo tu krwi, tyle samo flaków. Widać więc, że wartości głębszych tu nie znajdziemy.

Zamiast skupiać się na ukazaniu wiarygodnie wyglądających wnętrzności można było spróbować ulepszyć zwierzęta. Te które widzimy w filmie wyglądają żenująco sztucznie i nawet przez moment nie przychodzi nam do głowy, że są one żywymi, a nie komputerowymi, istotami.

Słaby wygląd zwierząt jest jednak niczym, w porównaniu do niektórych niedorzeczności, jakie funduje nam reżyser. Mogę zrozumieć, że ludzie w tamtych czasach byli bardziej odporni na różne rzeczy. To jednak nie tłumaczy, w jaki sposób ktoś, kogo strzała przeszyła na wylot jest w stanie najpierw ją sobie wyciągnąć, następnie biec nieustannie (!) przez kilka godzin, mając za sobą pościg i ciągle krwawiąc. W dodatku w pewnym momencie biegnie niewiele wolniej niż jaguar. Normalnie Rambo wśród Majów. Co więcej jest on w stanie myśleć na tyle trzeźwo, by przy użyciu dostępnych mu środków (kolce, żaby, pszczoły) pokonać swoich wrogów. Tu akurat MacGyverrem zalatuje. Jednak pomimo tych wszystkich bzdur, jakie oglądamy na ekranie scenę pościgu ogląda się dość przyjemnie. I to jest chyba jedyny pozytyw, jaki możemy tu znaleźć.

Można by na plus jeszcze zaliczyć to, że aktorzy posługują się językiem Majów. Można by, ale ponieważ Gibson zrezygnował ze zrobienia filmu z walorami edukacyjnymi i poszedł w szeroko pojętą rozrywkę nie ma to większego znaczenia.

Nie ukrywam, że ten film mnie zaskoczył. Po reżyserze „Bravehearta” i „Pasji” spodziewałem się widowiska na wysokim poziomie. Scenariusz jednak jest prosty jak budowa cepa i ogranicza się tylko do jednego wątku. W dodatku ten jedyny wątek zdaje się być środkiem, do pokazania Majów tak brutalnie, jak to tylko możliwe. Myślę, że gdyby naprawdę byli oni takimi bestiami, to dzisiaj nie podziwiali byśmy ich kultury. Tak więc szkoda tracić czas, na film, który nie mówi nic ciekawego, a jedyną satysfakcję podczas jego oglądania można czerpać z sadystycznych scen wyrywania serc.

4 komentarze:

Anonimowy pisze...

hahahaha...akapit z Rambo wśród Majów rozbawił mnie prawie do łez :D ogólnie bardzo mi sie ta recenzja podoba:) chyba najbardziej ostra, ale fajnie napisana:) nigdy nie chciałam tego filmu oglądać, teraz wiem, dlaczego;)
(PS ostatni akapit -> "naprawdę":) )

Magda A. pisze...

film rzeczywiście wydaje się nie być godnym uwagi po tym co przeczytałam ale recenzja sama w sobie najlepsza jaką dotychczas napisałeś :)

Anonimowy pisze...

Tego filmu nie znam więc ciężko mi oceniać. Dodałam Cię do linków na hhtp://recenzent.blog.onet.pl

Chciałabym się jednak odnieść do podsumowania filmów w 2007 roku. Widziałam 3 animacje, których Ty jeszcze nie widziałeś. Ratatuj - fenomen, świetny film. Shrek Trzeci - myślałam, że będzie słabszy, ale miło mnie zaskoczył. Bee Movie - także całkiem całkiem, mnie się podobał. Zresztą recenzje tych filmów znajdziesz na moim blogu.

Na pewno jeszcze nie raz Cię odwiedzę, ciekawie piszesz :) Pozdrawiam :)

Unknown pisze...

Ale się Gibsonowi oberwało... No, no... tylko za co się pytam? Na filmach się nie znam i nie jestem w stanie określić wartości "ąę" tej produkcji, strony socjologicznej, kulturowej itp. Zgadzam się, że Apocalipto to nie arcydzieło, ale nie widzę sensu szukać dziury w całym. Tym razem okrucieństwo było jak najbardziej na miejscu, bo tak właśnie funkcjonwała kultura Azteków (dlaczego niby Majów???). Zresztą na tym polegał sens filmu. Kluczem do interpretacji jest cytat z samego początku... Przedstawienie tamtejszej kultury w takim a nie innym świetle właśnie z niego wynika. A ten motyw z RAMBO dotyczy przecież legendy, o której jest w filmie mowa. Czyżby ktoś POPIWKOWAŁ ZACNIE przed seansem??? Zachęcam zatem do obejrzenia tej produkcji Mela Gibsona i wyrobienia sobie własnego zdania na jej temat. Owszem film nie jest wspaniały, ale całkiem ciekawy tylko nie należy się uprzedzać... Doceniam Twoje zdanie Pawle, ale mam wrażenie, że nastawiłeś się na "nie" zanim obejrzałeś film i stąd taka niska ocena.

Prześlij komentarz

 

Premiera miesiąca:

Premiera miesiąca
Tytuł: 'Wszystko, co kocham'

premiera: 15.01.2010


gatunek: dramat

reżyseria: Jacek Borcuch

scenariusz: Jacek Borcuch

obsada: Olga Frycz, Andrzej Chyra, Mateusz Kościukiewicz, Katarzyna Herman