tytuł oryginalny:
Devil Wears Prada
gatunek:
komedia, dramat
reżyseria:
David Frankel
scenariusz:
zdjęcia:
Florian Ballhaus
muzyka:
Theodore Shapiro
obsada:
Meryl Streep | Miranda Priestly |
Anne Hathaway | Andrea |
Emily Blunt | Emily |
Stanley Tucci | Nigel |
czas trwania: 109 minut
cena DVD: 38,90
moja ocena: 4/6
Ramą do całej opowieści jest historia Andrei, która będąc tuż po studiach usiłuje zdobyć pracę w jakiejkolwiek gazecie, by zdobyć doświadczenie. Przez zupełny przypadek trafia do redakcji magazynu „Wybieg”, którego naczelna jest wyrocznią w sprawach mody. Oczywiście jest ona typową złą szefową, bezwzględną tyranką, na myśl o której każdy pracownik drży. Andrei nie łatwo będzie przestawić się z dość spokojnej, mającej gdzieś to, czy w tym sezonie króluje kolor turkusowy, czy szaro-bury, spokojnej dziewczyny na podążającą za trendami, super asystentkę. Gdy w końcu jej się to uda, jej życie wcale nie stanie się prostsze, z powodów, o których wspomniałem powyżej.
Jednak to nie o poboczne historie z utraconymi przyjaciółmi i przelotnymi romansami tu chodzi. Cała fabuła to przede wszystkim perypetie Andrei związane z jej pracą. Reszta to tylko dodatek. Wydawać by się mogło, że w tym dodatku będzie trzeba pokładać nadzieje na coś ciekawego, bo w końcu co to za przyjemność oglądać jak jakieś dziewczę użera się z szefową i spełnia jej wszystkie zachcianki. No faktycznie, teoretycznie niewielka.
Sęk w tym, że to całe ‘użeranie się’ jest podane w wyśmienitej formie. Na pochwałę zasługują tu przede wszystkim dialogi, które są napisane wręcz rewelacyjnie. Nie brakuje tu sarkastycznego humoru i ciętych ripost . Jednak czymże były by dialogi, gdyby wypowiadał je jakiś przeciętny aktorzyna? Odpowiedź może być tylko jedna - niczym. Na szczęście odtwórczyniom głównych ról – Meryl Streep (szefowa „Wybiegu” – Miranda) oraz Anne Hathaway (Andrea) do przeciętności daleko, dlatego też ich spotkania i rozmowy są ozdobą tego filmu. Co prawda ogólne zachwyty nad kreacją aktorską pani Streep są troszkę przesadzone, jednak nie zmienia to faktu, że zagrała na wysokim poziomie. Z aktorów wyróżnić trzeba też Stanleya Tucci w roli Nigela. Widać role troszkę zniewieściałych facetów mu leżą - podobną postać grał w „Zatańcz ze mną”.
O ile dialogi na pewno w dużej mierze są zasługą książki Lauren Weisberger na której film się opiera, tak nie można tego powiedzieć o muzyce, która stanowi dla nich doskonałe tło. Do ścieżki dźwiękowej wybrano utwory w większości nowe, usłyszymy kilka znanych z list przebojów piosenek, wszystkie idealnie pasujące do wielkomiejskiego krajobrazu.
Mówiąc o krajobrazie nie mogę nie wspomnieć o Nowym Yorku. Dla mnie to był taki cichy bohater tego filmu – świetne zdjęcia i montaż umożliwiły ukazanie go jako miasta nowoczesnych, zabieganych ludzi. Ile w tym prawdy nie wnikam, liczy się to, że do całości pasowało to idealnie.
Na koniec o wadach słów kilka. Przede wszystkim trochę niepotrzebnie w końcówce skupiono się na tych nieszczęsnych wątkach pobocznych, o których wspominam już chyba trzeci raz. To połączenie love-stroy i motywu olanych przyjaciół nic dobrego nie przynosi. Ani nie jest to oryginalne, ani nie jest ciekawe, a na domiar złego ogranicza ilość spotkań Mirandy z Andreą.
Nie ma co jednak narzekać, te nieszczęsne momenty nie trwają zbyt długo. I chociaż całość prowadzi do dość przewidywalnego finału, to i tak czuć w tym filmie powiew świeżości. Cieszy również to, że pod przykrywką lekkiej opowiastki film przemyca głębsze spojrzenie na dzisiejsze zabiegane społeczeństwo. Czy warto poświęcać wszystko karierze? Dla większości odpowiedź jest oczywista. Jeśli ktoś ma jednak jakieś wątpliwości, niech koniecznie obejrzy „Diabła”. Zresztą, jeśli ich nie ma, też niech to zrobi.
2 komentarze:
Film oglądałam dość dawno, wtedy jeszcze nie bawiłam się w recenzowanie, więc też nie starałam się zapamiętać istotnych szczegółów. Jednak pamiętam, że film mi się podobał i czas spędzony w kinie nie był stracony. Pozdrawiam :)
niestety, najpierw przeczytałam książkę, po której film jest.. mierny. przynajmniej mierny, jeśli nie gorzej. wielki gwałt na słowie pisanym, mniej więcej rozmiarów Harry'ego Pottera w książce a filmie.
Prześlij komentarz